Chwila przed ciemnością artykuł

Informacje o tekście źródłowym

  • autor
  • miejsce publikacji
  • „Życie Warszawy” nr 80
  • data publikacji
  • 1991/04/16

Chwila przed ciemnością

Nasz stosunek do śmierci to wielki temat filozoficzny i wielki problem kulturowy. Jerzy Grzegorzewski, biorąc na swój oryginalny warsztat teatralny opowiadanie Śmierć Iwana Iljicza Lwa Tołstoja, dopisuje sceniczną refleksję do rozważań o śmierci. Przedstawienie Grzegorzewskiego drażni, pozostawia niepokój, zmusza do przemyśleń. Czym jest śmierć albo może lepiej — czym jest konieczność śmierci? Umieramy — i co potem? Co z nami i co ze światem? Jaki będzie świat, gdy nas nie będzie? I jeszcze — nasze życie jest tak ważne, jest wszystkim, co posiadamy, a przecież śmierć — nieodwołalnie — przerywa je bez nadziei. Umarł Iwan Iljicz i umarł też Lew Tołstoj — dopowiada Grzegorzewski, włączając do spektaklu fragment wiersza Tadeusza Różewicza o Tołstoju, umrzemy wszyscy — jak się mamy zachować wobec tej nieuchronności końca?!

Tytułowego bohatera gra Jan Peszek. Ten znakomity aktor o bogatej skali możliwości, odnajduje się świetnie w przestrzeni Grzegorzewskiego. Jego Iwan Iljicz wyraża swój stan ducha, ale i — w pewnym sensie — stan ducha dzisiejszego człowieka. Grzegorzewski, choć wykorzystuje gotowe teksty literackie, jest przecież współczesnym filozofem; podobnie Peszek, choć może przylepić na moment bokobrody Iwana Iljicza i włożyć jego szlafrok, pozostaje symboliczną postacią spośród nas — ludzi końca stulecia, ukrywających bojaźń i drżenie pod sztucznym dystansem albo kabotyńską maską. Cofamy się przed prawdą o śmierci, próbujemy o niej zapomnieć — ten spektakl ją nam przypomina.

Grzegorzewski, choć jego styl uległ w ostatnich latach — jak mi się zdaje — uproszczeniu, nadal wypowiada się w sposób odrębny, budując spektakle o niepowtarzalnym nastroju. Artysta ze swobodą panuje nad czasem, przestrzenią i aktorami. Czas spowolniony w pierwszych scenach przedstawienia, potem momentami przyspiesza; głośne akordy przerywają ciszę. Tu wszystko nabiera wymowy wieloznacznej, symbolicznej. Np. stosunkowo nowa fascynacja Grzegorzewskiego — opera; śpiew operowy zostaje wykorzystany znakomicie przez Peszka, który jako Iwan Iljicz próbuje przyłączyć się ze swoją żałosna arią do chóru śpiewających dziewcząt. W tej scenie odsłania się w wielkim skrócie kondycja bohatera, jego charakter.

Przedstawienie Grzegorzewskiego trwa zaledwie godzinę. Ale to, co w tym czasie mówi jego twórca, warte jest dłuższej refleksji. Idźcie, zobaczcie Jana Peszka, wysłuchajcie jego końcowego monologu, po którym jest już tylko ciemność, pomyślcie.