„Bloomusalem” Joyce’a artykuł
Informacje o tekście źródłowym
„Bloomusalem” Joyce’a
Doczekała się i Warszawa — po Gdańsku — swojego Ulissesa. Adaptacją Epizodu XV Teatr Ateneum zainaugurował działalność swej trzeciej, „nocnej” sceny, nazwanej Ateneum-Atelier; zamierza na niej realizować przedstawienia „które z powodu ryzyka artystycznego a także z powodów technicznych, finansowych itp. nie znalazłyby miejsca w normalnych planach repertuarowych” teatru. Scena ma służyć „wszechstronnym poszukiwaniom artystycznym, rozumianym tak w sensie estetycznym jak i społecznym”.
Właściwie to ta „inauguracja” odbyła się nieoficjalnie znacznie wcześniej: zapoczątkowało ją „nocne” przedstawienie inscenizacji Ameryki Kafki, którego twórcą był Jerzy Grzegorzewski. On też przygotował widowisko Bloomusalem. Wydaje się, że jest ono znacznie bliższe Joyce’a, niż napisana na kanwie Ulissesa sztuka tłumacza tej powieści Macieja Słomczyńskiego, zrealizowana przed kilku laty przez Zygmunta Hubnera w Teatrze “Wybrzeże, a później przygotowana przez Hubnera jako przedstawienie dyplomowe ze studentami PWST w Warszawie.
Grzegorzewski jest bliższy Ulissesa mimo że zbudował swe widowisko w zasadzie na jednym tylko epizodzie — tym samym Epizodzie XV który posłużył Mariorie Barkentin do jej adaptacji scenicznej. Adaptację tę, nie najlepszą zresztą, zrealizował w sposób bardzo interesujący Burgess Mevedith w londyńskim „Arts Theatre”, prezentując ją następnie w paryskim Teatrze Narodów w 1959 r. (relacjonowałem ją wówczas z korespondencji z Paryża). Obecna propozycja tekstowa i teatralna Grzegorzewskiego, wychodzi z trzech przesłanek, z których dwie leżą u podstaw przełomowego dla współczesnej powieści europejskiej znaczenia Ulissesa: Joycowskiej techniki „strumienia świadomości” i projekcji „monologu wewnętrznego” graniczącego z ekshibicjonizmem psychicznym i z warunkującego te techniki „ujarzmienia czasu” wyrwania się z jego ograniczających despotycznych uwarunkowań, podobnie jak przekreślenia „praw przestrzeni”, jak również ze związków Joyce’a z freudyzmem; trzecia wreszcie przesłanka, trzecia dyrektywa artystyczna w budowaniu widowiska wykorzystuje współczesne zdobycze i eksperymenty teatralne czy parateatralne z zakresu happeningu. Przy tych założeniach twórczych trudno mówić o jakiejś integracji intelektualnej czy strukturalnej, skoro właśnie dezintegracja decyduje o zaproponowanym gatunku.
Widowisko składa się z dwóch części. Pierwsza rozgrywa się na dużej scenie teatru, a więc w warunkach teatru konwencjonalnego, chociaż jego konwencje łamane są ciągle, druga — w warunkach quasi-happeningu. Twórca widowiska dysponuje tu znacznie większą przestrzenią, wykorzystując hall teatralny na parterze oraz pomieszczenia Sceny 61 i szatnie. Grzegorzewski, przyjmując konwencję inspirowaną przez Freuda, operuje senną deformacją, łącząc w widowisku najróżniejsze elementy plastyczne, dźwiękowe, ruchowe.
Widz jest — zwłaszcza w drugiej części — osaczany przez nie, atakowany, prowokowany. Jest to działanie nie na intelekt, który należałoby raczej „wyłączyć” dla biernego poddawania się temu obstrzałowi, lecz na sfery biologiczno-emocjonalne, ich kręte i najniższe kondygnacje. Ponieważ nie jesteśmy jeszcze „oswojeni” z takim teatrem i nie mamy wypracowanej techniki i higieny percepcji, sporo wysiłku teatru idzie chyba w próżnię, rozgrywające się w drugiej części symultanicznie w różnych miejscach widowisko jest na bieżąco komentowane z „samoobronnym” dystansowaniem się intelektualnym, co przekreśla w jakiejś mierze wysiłki teatru.
Rzecz interesująca? Na pewno. Ale to jednak tylko — interesujący, może nawet fascynujący — margines teatru. W każdym razie eksperyment ważki. Oby służył nie snobizmom lecz rozwojowi teatru.
W widowisku występuje niemal cały zespół oraz chór i orkiestra. Mimo przygniatającej aktorów, rozpasanej teatralności i happeningowości, organizowanej przez reżysera, Marek Walczewski w wiodącej roli Blooma jest w naszej percepcji ciągle obecny, wyprowadzając widowisko poza granice eksperymentu („sztuka dla sztuki”) na szlak trudnych, wstydliwych, tragicznych, komicznych, żałosnych ludzkich spraw.