I co i nic artykuł

Informacje o tekście źródłowym

  • autor
  • miejsce publikacji
  • „Puls Biznesu” nr 24
  • data publikacji
  • 2007/02/02

I co i nic

Mamy luty, a w Krakowie, mateczniku Wyspiańskiego, cisza. Nowych premier brak, pomysłów na nowe interpretacje też. I nie pomoże tu planowany na jesień wysyp przedstawień. Dwadzieścia Wesel nie zmieni tego, że umykają nam okazje do przyswojenia światu tej wybitnej twórczości.

Prawda jest brutalna: Wyspiański jest za trudny. A przecież to nie musi być regułą. Najlepszym dowodem Sędziowie w reżyserii Jerzego Grzegorzewskiego — przedstawienie grane od ośmiu lat na Scenie przy Wierzbowej. Grane stanowczo za rzadko, lalka razy w roku. Szkoda, bo jest to niezła szkoła czytania tekstu, wybitnej inscenizacji i precyzyjnego aktorstwa. I okazja, żeby zobaczyć na jednej scenie kwiat polskiego aktorstwa: Dorota Segda, Jerzy Trela, Krzysztof Globisz, Mariusz Benoit w niepowtarzalnych kreacjach. I muzyka Stanisława Radwana — powinna zostać nagrana i wydana na płycie. To przedstawienie dowodzi, że na Wyspiańskiego nie wystarczą dobre chęci i pomysł. Warto zobaczyć spektakl, który nieuchronnie zmierza do zdjęcia z afisza Warto dla aktorów, dzięki którym okazuje się, że Wyspiański mówi po polsku. I to polszczyzną boleśnie współczesną.