Inauguracja „Nocą” artykuł

Informacje o tekście źródłowym

Inauguracja „Nocą”

Dziś o godz. 19 odbędzie się premiera Nocy listopadowej Stanisława Wyspiańskiego w reżyserii Jerzego Grzegorzewskiego, inscenizacji Andrzeja Kreutz-Majewskiego i z muzyką Stanisława Radwana. Przedstawienie rozpoczyna działalność nowego zespołu Sceny Dramatycznej Teatru Narodowego, odbudowanej po premierze i oddanej do użytku rok temu. Otworzyła ją wówczas inscenizacja Dziadów Adama Mickiewicza w reżyserii obecnego dyrektora Jerzego Grzegorzewskiego, przywieziona z krakowskiego Teatru Starego. W nowym zespole dramatycznym, którego skład ogłoszono wiosną tego roku obok warszawskich aktorów, znalazło się wielu aktorów związanych ze słynną krakowską sceną. W Nocy listopadowej zobaczymy m.in. Dorotę Segdę i Krzysztofa Globisza. Wystąpią też Daniel Olbrychski, Jan Englert, Krzysztof Kolberger, Olgierd Łukaszewicz i Anna Chodakowska.

O pierwszej premierze i najbliższych planach zespołu rozmawiamy z dramaturgiem Sceny Dramatycznej Teatru Narodowego, Małgorzatą Dziewulską.

Mariusz Burchart: Czy Noc listopadowa zrealizowana w Teatrze Narodowym jest spektaklem zasadniczo różnym od przedstawień w innych teatrach?

Małgorzata Dziewulska: Przede wszystkim jest na tyle inna, na ile inny jest teatr Grzegorzewskiego. A o ile mi wiadomo, nikt podobnego teatru nie robi. Różni się też siłą rzeczy od spektaklu Dejmka (1960) czy Wajdy (1974), ponieważ powstaje w zupełnie innych czasach i choćby z tego powodu trudno oczekiwać, by była podobna.

MB: Po co dzisiaj wystawiać Noc listopadową?

MD: Jeżeli ma pan na myśli zmienione warunki polityczne, to nie sposób sobie wyobrazić, byśmy mieli zapomnieć o przeszłości, jeżeli amnezja miałaby dotknąć powstań, a dokładnie dziesiątków tysięcy ludzi, którzy umierali, bo tak przecież było — za wolność, jaką się dzisiaj cieszymy, oznaczałoby to katastrofę społeczeństwa. Coś im jesteśmy winni. Myślę, że to oczywiste. Noc listopadowa mówi o umieraniu młodych żołnierzy powstania. A także napoleońskich generałów, którzy z rozsądku politycznego stanęli po stronie Wielkiego Księcia i zostali uznani za zdrajców. Także o umieraniu kanalii, jak totumfacki Księcia, generał Gendre. I o tym, jak śmierć ich zrównała wobec nieodgadnionych wyroków Boga.
I jeszcze jedno. Każdy naród ma swoje magiczne teksty. My także. Noc listopadowa do nich należy. Dlaczego zatem nie wystawiać dzisiaj Nocy listopadowej?

MB: Jakie przedstawienia w tym sezonie pokaże Scena Dramatyczna Teatru Narodowego?

MD: Saragossę, czyli „romans sceniczny na motywach życia i powieści Jana Potockiego”, ułożony przez dramatopisarza i reżysera, Tadeusza Bradeckiego, w reżyserii autora, scenografii Barbary Hanickiej, z muzyką Stanisława Radwana. Potem Ślub Gombrowicza w reżyserii Jerzego Grzegorzewskiego, z tymi samymi współpracownikami. Dalej Maciej Prus przystąpi do pracy nad Królem Learem Szekspira z Janem Englertem w roli tytułowej.

MB: Czy wiadomo już, czym ma być Teatr Narodowy, co znaczy Narodowy?

MD: Jeżeli chodzi panu o ustalenie encyklopedyczne, to zapewniam pana, że nie wiadomo. Odsyłam do prac świetnych polskich historyków teatru, bo kiedyś było to chyba dość jasne. Za Stanisława Augusta był to po prostu teatr, który grał w języku polskim. Nie sądzę, by dziś była szansa na powszechny konsensus w tej kwestii, która budzi w każdym Polaku nadto zrozumiałe namiętności. Obecny dyrektor i jego współpracownicy mają na ten temat swój pogląd, równie zapewne uprawniony jak inne (poważne) poglądy w tej sprawie. Ale rozmowa o tym wykracza poza możliwości, jakie daje pospieszny wywiad tuż przed premierą.