Inny epos homerycki artykuł

Informacje o tekście źródłowym

  • autor
  • miejsce publikacji
  • „Express Wieczorny”
  • data publikacji
  • 1965/07/05

Inny epos homerycki

Wiliam Szekspir: Sławna historia o Troilusie i Kresydzie, przekł. Bohdan Korzeniewski. Teatr Polski. Reżys. Bohdan Korzeniewski, scenogr. Andrzej Majewski, muzyka Krzysztof Penderecki.

Troilus i Kresyda to sztuka osobliwa. Nawet u Szekspira, który niejednokrotnie śmiało zmieniał uznane wielkości i mity. Tutaj nie cofnął się przed sięgnięciem po najgłośniejszy światowy mit, rozsławiony przez epos homerycki i zakpił sobie z wielkich bohaterów, którzy zdążyli urosnąć do wartości symboli. „Bohaterowie udają błaznów i są błaznami” — słusznie zauważył w swym szkicu o tym dramacie Jan Kott. Piękna Helena jest zwykłą ladacznicą, nazywaną zresztą znacznie wulgarniej, dostojny obywatel Pandarus — rajfurem, nic nie zostało z królewskiego majestatu Agamemnona, czy Priama, nie mówiąc już o Menelausie, krwawa wojna toczy się od kilku lat o nic, skoro Helena jest niczym, a szczytem parodii uświęconego od wieków mitu jest ukazanie słynnego pojedynku Hektora i Achillesa pod murami Troi, zamienionego w krwawe jatki, gdy na Hektora rzuca się z rozkazu „rycerskiego” Achillesa zgraja Mirmodonów i morduje go z okrzykiem: „Achilles zabił wielkiego Hektora!”. Symbol rycerskości bohater wszystkich czasów jest tu tchórzem.

Nawet miłość, która ze wszystkich miłości świata zagrała najpoetyczniejszymi tonami w Romeo i Julii, tu została rozmyślnie cynicznie zohydzona w postaci Kresydy, która natychmiast po utracie trojańskiego kochanka Troilusa znajduje jego następcę we wrogim obozie Greków.

Troilus i Kresyda to gorzka tragedia, która nie oszczędza nic i nikogo. Szarga wszystkie mitologiczne świętości nie tylko przez usta pełnego goryczy błazna Tersytesa, ale przez parodiowanie uznanych od wieków bohaterów. Bohdan Korzeniewski w pełni pojął taką właśnie intencję Szekspira w Troilusie i Kresydzie. W reżyserii swej podkreślał ją na każdym kroku, przy każdej sytuacji i postaci. I nie tylko w reżyserii: pokazał nam ten dramat we własnym przekładzie, w którym rozmyślnie uczynił mowę bohaterów szekspirowskich znacznie bardziej dosadną i nawet wulgarną, niż np. w klasycznym przekładzie Leona Ulricha.

Owo konsekwentne parodiowanie uznanych wielkości mitologicznych sprawia niekiedy, zwłaszcza na wielbicielach antyku, wrażenie wręcz przykre. Może w myśl powiedzenia: „Ale świętości nie szargać! To boli”.

Odnosiło się wrażenie jak gdyby i aktorzy odczuwali bolesność parodii. Tym tłumaczyć można, że grali jak gdyby bez przekonania i że żadna z ról nie utkwiła mocno w pamięci widzów.

Rozpoczynał widowisko Zygmunt Kęstowicz jako Prolog, po czym przemieniał się w tchórzliwego Achillesa, który zrazu uchyla się od pojedynku z Hektorem, a potem posługuje się cudzymi mieczami.

Tytułowe role grali: Michał Pawlicki, który pokazał Troilusa jako pełnego wdzięku, ale nieporadnego młodzieńca i Maria Ciesielska, której Kresyda, choć największa rola w sztuce, nie odznacza się specjalnie głębszymi walorami.

Z innych ról kobiecych niewielką rolę tej, o którą toczy się wojna, pięknej Heleny, zagrała Alicja Sędzińska, rozdzierającą scenę pożegnania Hektora odtworzyła jak należało z ukazaniem straszliwego lęku Maria Homerska, Eugenia Herman nadużywała może nieco głosu przy odtwarzaniu straszliwych wróżb Kasandry. Role królów, trojańskiego Priama i greckiego Agamemnona, grali Edward Kowalczyk i Henryk Bąk. Władysław Hańcza był bardzo przekonywającym Ulissesem, a Krzysztof Kowalewski krewkim Ajaksem. Nestora zagrał z powagą i godnością Tadeusz Białoszczyński. Jedynym zakrojonym tu na rycerską miarę Diomedesem był Tadeusz Pluciński, a młodzieńczym Patroklesem doszczętnie obrzydzonym tu przez Szekspira — Gabriel Nehrebecki. Ważna postać błazna Tersytesa, który jedyny nazywa sprawy po imieniu, znalazła trafnego odtwórcę: grał ją Jerzy Turek.

Scenograf sprawnie przesuwał scenę po scenie tego długiego widowiska. Końcowy efekt zasnucia dymami ginącej Troi może trochę ryzykowny. Publiczność omal nie opuściła w panice teatru.

Opuszczała go z uczuciami ogromnie mieszanymi. Nierzadko zdarza jej się ujrzeć w tak różnym świetle to, co w jej pojęciu było jednoznaczne.