Jawa czy sen? artykuł

Informacje o tekście źródłowym

  • autor
  • miejsce publikacji
  • „Tygodnik Nadwiślański” nr 49
  • data publikacji
  • 2006/12/15

Jawa czy sen?

Do 31 grudnia br. w Galerii Tarnobrzeskiego Domu Kultury czynna jest wystawa Teatr Jerzego Grzegorzewskiego w latach 1982–2005, towarzysząca 29. Barbórkowej Dramie Teatralnej. Czy mamy do czynienia z wystawą prezentującą prace twórcy teatru, czy raczej malarza i architekta? — zastanawia się (lew) w „Tygodniku Nadwiślańskim”.

Tuż przy wejściu krwistoczerwona suknia, nieopodal przezroczyste, czarne kostiumy z La Bohème, projektu Barbary Hanickiej. Na ścianach afisze i fotosy z przedstawień w Teatrze Ateneum, Teatrze Studio i Teatrze Narodowym w Warszawie. Od Bloomsalem, przez Tak zwaną ludzkość w obłędzie, po Sen nocy letniej i On. Drugi powrót Odysa. Na zdjęciach ze spektakli dominuje czerń, gra światłocieni i uboga scenografia: często drewniane stoły i konstrukcje przestrzenne, czasem elementy wagonów kolejowych, części instrumentów muzycznych, „werki” fortepianów, rzadziej skrzydła samolotów, łodzie, tramwajowe pantografy. Czy mamy do czynienia z wystawą prezentującą prace twórcy teatru, czy raczej malarza i architekta?

Skojarzenie ze sztukami plastycznymi w wypadku twórczości Jerzego Grzegorzewskiego, uznanego za jednego z najwybitniejszych inscenizatorów polskiego teatru powojennego, wcale nie jest chybione. Był on przede wszystkim plastykiem. Najpierw ukończył Państwową Wyższą Szkołę Sztuk Plastycznych w Łodzi, potem wydział reżyserii warszawskiej PWST im. A. Zelwerowicza. Jako malarz zadebiutował już w 1962 r. wystawą w warszawskiej Galerii Krzywe Koło, jako reżyser — pięć lat później, w łódzkim Teatrze im. Jaracza. Wpisał się w nurt powojennego teatru awangardowego, w którym spektakl był skomponowanym formalnie dziełem kreatorskim. Obraz i dźwięk dominowały, słowo i treść zeszły na plan dalszy. Jego teatr szybko obwołano „teatrem destrukcji wielkich mitów kultury”, zwłaszcza po realizacjach Wesela S. Wyspiańskiego, Dziadów A. Mickiewicza czy Nie-boskiej komedii Z. Krasińskiego. Bowiem jako plastyk, Grzegorzewski w teatrze przekładał słowa na znaki: przedmioty na scenie, zawsze realne, grały aluzjami i gubiły swoją zwyczajową funkcję, nabierając znaczeń symbolicznych. Niemal w każdym przedstawieniu stosował dekorację „dźwiękową”: instrumenty lub ich części sugerowały muzykę, która współgrała z plastycznym aktorem i architekturą sceny. A miejscem wystawienia była nie tylko rzeczywista scena teatralna, ale też foyer, szatnia czy labirynt podziemnych korytarzy.

Przedstawienia J. Grzegorzewskiego były ekspozycjami malarsko-rzeźbiarskimi z fascynującą oprawą muzyczną (tak jak B. Hanicka była stałym współpracownikiem w zakresie projektowania kostiumów, tak „nadwornym” muzykiem był Stanisław Radwan). Spektakle, zdominowane przez tematy egzystencjalne, stwarzały wrażenie obrazów sennych: niedopowiedzianych, niedookreślonych, uniwersalnych. Gdzie kończyła się rzeczywistość a zaczynał sen? Na to pytanie warto poszukać odpowiedzi w galerii TDK.