„Krakus” na okrągło artykuł

Informacje o tekście źródłowym

  • autor
  • miejsce publikacji
  • „Express Wieczorny” nr 148
  • data publikacji
  • 1970/06/25

„Krakus” na okrągło

Cyprian Norwid Krakus, czyli wyścigi. Reżyseria — Małgorzata Dziewulska (PWST). Scenografia — Jerzy Grzegorzewski. Muzyka — Tomasz Sikorski. Praca nad słowem — Krystyna Mazur. Teatr Ateneum, Scena 61.

Brązowe płaty grubej, surowo wyprawionej skóry na podłodze, pośrodku kilka szarych kamieni, niektóre niedbale ociosane i ryte, prosty łańcuch żelazny zwisający z sufitu, sieć sznurowa oplatająca nogi krzeseł pierwszych rzędów, dookoła scenki widzowie we współczesnych strojach, na tle których recytują strofy Norwida aktorzy ubrani w skóry baranie i zgrzebne płótno, obwieszeni żelaznymi łańcuchami, w prymitywnych łapciach albo po prostu bosi. Żelazne miecze, szmaty, zniszczony hełm na podłodze, kawałek muszli, stara księga, kufle szklane do piwa, świece oprawione nieforemnie w żelazo. Jak w teatrze studenckim z epoki Jerzego Grotowskiego. Wyszukana prostota, wystudiowany prymitywizm, ubóstwo. To wszystko na okrągłej scence, w półmroku, w obecności kilkudziesięciu rozmawiających szeptem widzów, w atmosferze tajemniczego obrzędu. Bardzo awangardowo, z dala od pluszu, kolorowych świateł, wystawnych toalet i malowniczego trzepotania rzęsami zwykłego teatru.

Określenie „bardzo awangardowo” nie ma być, wbrew pozorom, szyderstwem. Małgorzata Dziewulska wspólnie z Jerzym Grzegorzewskim, scenografem, i wspólnie z Krystyną Mazur, której funkcja została nazwana „pracą nad słowem”, a która jest w niemałym stopniu współtwórczynią tego teatralnego Krakusa, podjęli ambitną próbę pokazania teatralnego Norwida, zaprezentowania niewielkiemu kręgowi widzów warszawskich jednej z jego legendarnych — acz niegranych — sztuk, Krakus czyli wyścigi, misterium poetyckie, o „rozbratnieniu” Krakusa (jeszcze jedna świetna rola Andrzeja Seweryna, niedawnego absolwenta szkoły teatralnej) i Rakuza (Edmund Fetting — brak przymiotnika ma być wyrazem szacunku dla czystej w tej roli roboty aktorskiej), wersja poetycka legendy o książętach krakowskich z czasów bajecznych, smoku, walce o władzę i o upersonifikowanej przyrodzie (zagrana z ujmującą prostotą Osoba fantastyczna Anny Sennik, druga, po Hani z Głupiego Jakuba, rola warszawska szczęśliwie uprowadzonej z Krakowa młodej aktorki) jest literaturą dramatyczną, która ani na dużej scenie, ani dla dużej widowni dziś w dalszym ciągu prezentowana być nie może. Wielka, o dziesiątkach zaszyfrowanych znaczeń poezja, słaba — jeśli przyjąć obiegowe kryteria — dramatycznie sztuka, trudny do wyłowienia niewprawnym uchem tekst. Takie cechy przypisujemy literaturze awangardowej, i takim „awangardowym”, ciągle opornym wobec prób wprowadzenia go do żywego obiegu literackiego pisarzem dramatycznym jest Norwid.

Zasługą Ateneum, Dziewulskiej, Grzegorzewskiego i Mazur, zasługą aktorów tego przedstawienia jest to, że w ogóle Krakusa ambitnie ruszyli, że nie utopili tekstu w śmiesznych rekwizytach Polski legendarnej à la Stara baśń, że na ile to możliwe, jasno i prosto przekazali tekst, że słowo jest mówione z dobitną prostotą i wyrazistością, z zachowaniem rygorów poetyckich, że nie tylko słowem Norwida, ale i postawangardowym, prawie studenckim w swej poetyce formalnej teatrem potrafią zainteresować garstkę widzów na Scenie 61 Teatru Ateneum. Prócz wymienionych występują jeszcze: Zdzisław Tobiasz (Pustelnik). Marian Rułka (Uczeń jego). Ludwik Pak (Szołom, pisarz koronny, czyli runnik). Stanisław Libner (Kiempe, wódz skandynawski), Henryk Łapiński (Grodny, sługa zamkowy). Oczywiście, nie jest to przedstawienie dla wszystkich. Trudne, brak tu jaskrawych efektów teatralnych, nie ma jasno czytelnej fabuły. Trochę widzów interesujących się „wtajemniczeniem” w Norwida w Warszawie jednak się znajdzie.