Mizantrop w salonie artykuł

Informacje o tekście źródłowym

  • autor
  • miejsce publikacji
  • „Twój Styl” nr 2
  • data publikacji
  • 1996/02/01

Mizantrop w salonie

Nareszcie mamy autentyczny przebój sezonu teatralnego. Jest to napisany dokładnie 330 lat temu Mizantrop Moliera! W Teatrze Studio w Warszawie przybrano go w unowocześnioną atrakcyjną formę. Ewa Bułhak (reżyser) podkreśliła mocno uniwersalny temat dworu czy raczej dworów artystyczno-politycznych, które przyciągają szczególny rodzaj ludzi, tych, którzy zmieniają poglądy i zasady niczym przysłowiowe rękawiczki. Fałsz, obłuda, cynizm są głównymi regułami gry w tym pełnym blichtru, ale przecież pustym świecie. Niewątpliwie racje są w tym przedstawieniu po stronie tytułowego Mizantropa, który obstaje przy swoich poglądach bez względu na to, jak wieje wiatr. Wojciech Malajkat (Alcest) gra tu rozczarowanego współczesnego inteligenta. Bardzo, jak sądzę, bliskiego niejednemu spośród widzów. Joanna Trzepiecińska w roli Celimeny, jego ukochanej, jest równie piękna jak przebiegła. Mały rozumek Celimeny, pokrywany sprytem, znakomicie pokazała w popisowym starciu z rywalką do serca Alcesta, brawurowo graną przez Annę Chodakowską. Stoją naprzeciw siebie, jedna złota jak słońce, druga w czerniach, kobieta demoniczna. W okrągłe zdania i nieskazitelne maniery wkładają cały jad wzajemnej niechęci, rażą celnie. Podobało mi się w Mizantropie Ewy Bułhak jeszcze wiele innych rzeczy, także jego muzyczna struktura, podbijana grą na żywo na wiolonczeli. Ale chyba przede wszystkim gust i smak, widoczny w klasie dowcipu i humoru. Miłej zabawy!