Nastrój surrealistyczny artykuł

Informacje o tekście źródłowym

  • autor
  • miejsce publikacji
  • „Express Wieczorny” nr 280
  • data publikacji
  • 1979/12/17

Nastrój surrealistyczny

Spotkania otworzyła pomysłowa, lecz teatralnie tradycyjna interpretacja Dziadów, zamknęła je pomy­słowa, lecz teatralnie awangardowa interpretacja Nie-Boskiej. Podobnie jak Dziady, Nie-Boska to polskie ar­cydzieło romantyczne, myślowo zaś to jeden z najwybitniejszych utwo­rów romantyzmu europejskiego. I również utwór wielowątkowy, mało spójny, bogaty i wieloraki, a więc poręczny dla kogoś, kto chce go po­traktować swobodnie: czytać od środka, opuszczać epizody, których nie lubi, powtarzać te, którymi się zachwyca itp.

Swoboda reżysera poszła w tym wypadku bardzo daleko: kto nie zna Nie-Boskiej, ten z przedstawienia ni­czego nie zrozumie. Ale choć skró­cony i zrekomponowany, tekst użyty w przedstawieniu pozostałe prze­cie wierny dziełu Krasińskiego, w planie akcji idzie za Autorem.

Jednak scenicznie interpretowany jest nie w estetyce Autora, lecz reżysera: w tej własnej i oryginal­nej estetyce, którą Grzegorzewski stworzył w znanej etiudzie scenicznej pt. Warjacje. Jest to estetyka snu, wizji fantastycznej, marzenia: w niekonwencjonalnej przestrzeni, wśród niekonwencjonalnych przedmiotów, w niekonwencjonalnym ru­chu scenicznym układają się sytua­cje symboliczne. Pogłosem i półszeptem przemawiające, wspomagane przez muzykę dziwnej piękności, suną przez scenę jakby po księżycowej powierzchni, płynnie i sennie, dziw­ne postacie i wypełniają sobą sur­realistyczną przestrzeń snu, który jest przeczuciem klęski, a może wielkim symbolem lęku. Klęski ży­cia, lęku przed życiem.

Ale to nie myśl, nie refleksja — to nastrój. Właśnie nastrój, w jaki wprowadza reżysera dzieło Krasiń­skiego, jest tu inscenizowany, a nie dzieło samo.
Swoją drogą — ciekawe: wszyst­kie cztery prezentowane na tego­rocznych Spotkaniach utwory, to dzieła średniego pokolenia reżyserów i wszystkie cztery to wizje, sny, ma­rzenia, mary senne. Czyżby zna­czyło to, że średnie pokolenie reży­serów polskich wszelkie rzeczywiste problemy tkwiące w inscenizowanych utworach uważa za rojenia, marze­nia, mrzonki?