„Noc listopadowa” na inaugurację artykuł

Informacje o tekście źródłowym

  • autor
  • miejsce publikacji
  • „Tygodnik Ciechanowski” nr 49
  • data publikacji
  • 1997/12/02

„Noc listopadowa” na inaugurację

19 listopada 1997 r., po dwunastu latach przerwy, premierą Nocy listopadowej według Stanisława Wyspiańskiego, wznowiła swą działalność scena dramatyczna Teatru Narodowego w Warszawie.

Jak pamiętamy, wnętrze teatru spłonęło w marcu 1985 r. Teatr odbudowany — a właściwie mocno rozbudowany — został niezwykle pieczołowicie, ogromnymi nakładami kosztów (ok. 185 mln nowych zł!). Według zapewnień inwestorów, zastosowano przy tej odbudowie najnowsze zdobycze techniki (jak to się sprawdza w praktyce — powiemy później).

Uważny teatroman z pewnością dostrzeże, że przecież premiera w odbudowanym Narodowym już była — w listopadzie 1996 r. — a wystawiono wówczas Dziady Mickiewicza w reżyserii Jerzego Grzegorzewskiego. Tyle tylko, że wówczas wystąpił gościnnie Teatr Stary z Krakowa. Tym razem Noc listopadową zaprezentował nowy zespół aktorski warszawskiego Teatru Narodowego.

Miała więc 19 listopada br. swoje święto cała teatralna Warszawa.

Bilety na ten spektakl sprzedano na wiele tygodni wcześniej. Rozesłano zaproszenia. Na widowni można było spotkać więcej teatralnych, literackich, politycznych sław, niż na scenie: Gustaw Holoubek, Andrzej Łapicki, Kazimierz Dejmek, Adam Hanuszkiewicz. Ignacy Gogolewski — to tylko niektórzy godni odnotowania. Był Jerzy Waldorff, byli literat Janusz Głowacki, wiceminister kultury i sztuki Michał Jagiełło itd.

Reżyserem Nocy listopadowej jest znów Jerzy Grzegorzewski, zresztą dyrektor sceny dramatycznej Teatru Narodowego, zwanej sceną im. Wojciecha Bogusławskiego.

Różne ten spektakl otrzymał recenzje. Wielu uznało, że to reżyserskie efekciarstwo, brak komunikatywności itd., ale byli i tacy (jak choćby recenzent „Życia Warszawy”), którzy zachłystywali się pochwałami widząc w przedstawieniu jedynie „nową próbę interpretacji arcydzieła polskiej klasyki”. Jerzy Grzegorzewski, by wystawieniem Nocy listopadowej zabłysnąć, zaangażował wielu wybitnych aktorów. Mariusz Bonaszewski zagrał podporucznika Piotra Wysockiego, Krzysztof Globisz — Wielkiego Księcia Konstantego, Dorota Segda — jego żonę, Teresa Budzisz-Krzyżanowska — Pallas Atenę, Krzysztof Gosztyła — generała Stanisława Potockiego, Jan Englert — generała Józefa Chłopickicgo, Jerzy Kamas — Joachima Lelewela, Michał Pawlicki — jego ojca, Daniel Olbrychski — generała Wincentego Krasińskiego, Olgierd Łukaszewicz — Waleriana Łukasińskiego, Jan Peszek — Kudlicza-Mefistę. A jeszcze wystąpili: Eugenia Herman, Anna Chodakowska, Sławomira Łozińska, Mariusz Benoit, Krzysztof Wakuliński, Andrzej Blumenfeld i inni.

Reżyser wpuścił na scenę kilkunastoosobową orkiestrę symfoniczną, żołnierzy, statystów. (W sumie w spektaklu uczestniczyło ok. 100 wykonawców.)

Okazuje się jednak, że aktorzy to jeszcze nie wszystko. Że spektakl może nie zachwycić, jeżeli reżyser przesadzi. A Grzegorzewski przesadził: w narzucaniu swojej wizji, w eksperymentowaniu, w ingerencji w tekst Wyspiańskiego (Noc listopadową przeplatał fragmentami Wyzwolenia, Warszawianki). Na pewno była w tym jakaś myśl reżyserska, ale… dla widza okazała się niekoniecznie czytelna. Mieliśmy chwilami do czynienia z interesującymi rozwiązaniami plastycznymi. Częściej jednak z niepotrzebnymi eksperymentami. Spektakl nie miał spójności, nie miał tempa, grzeszył dłużyznami (trwał 4 godziny).

Jerzy Grzegorzewski lubi eksperymentować, szokować widza „nowymi pomysłami”. Wydaje się jednak, że często są to wyłącznie efekciarskie popisy (choćby jakieś „pompki” czy inne akrobatyczne ewolucje wykonywane przez aktorów).

Scena Teatru Narodowego w Warszawie została tak skonstruowana, że daje ogromne możliwości techniczne: całe jej fragmenty mogą się zapadać w głąb lub wynosić ponad poziom, mogą się obracać, przesuwać pod różnymi kątami. Wydaje się, jakby reżyser dał się bezmyślnie uwieść tej technice, jak dziecko, gdy dostanie nową zabawkę.

Aż dziw bierze, że tylu wybitnych polskich aktorów chciało uczestniczyć w takim przedsięwzięciu. Przecież reżyser nawet nie dał im szans zaprezentowania własnych umiejętności.

Reżyser Grzegorzewski to znany od lat eksperymentator. Tacy są też potrzebni w naszym teatrze. Miał on zresztą swoje miejsce w takim właśnie eksperymentalnym Teatrze Studio. Ale eksperymentatora w każdym calu nie powinno się stawiać na czele jedynej, największej narodowej sceny!!! To jest podstawowy błąd. Komu zawdzięczamy, że Grzegorzewskiego w takiej roli obsadzono? Obecny na spektaklu wiceminister kultury i sztuki Michał Jagiełło, w odpowiedzi na tak postawione pytanie… ponoć rozłożył ręce.

Na koniec najważniejszy, ogromny zarzut. Ze sceny, nawet w nieodległych rzędach… nie było słychać, co mówią na scenie aktorzy. To wręcz żenujące. W takim teatrze, na takim poziomie!? Czy reżyserowi zależało na tym, by widzowie nie słyszeli słów wypowiadanych przez aktorów? Gdzie ta nowoczesność, ta rewelacyjna akustyka, którą chwalono się przed rokiem podczas otwarcia teatru.

Dla porządku dodajmy, że scenografię do warszawskiego spektaklu Nocy listopadowej zaprojektował Andrzej Kreutz-Majewski, a muzykę skomponował Stanisław Radwan.

Premiera Nocy listopadowej w dniu 19 listopada 1997 r. w Teatrze Narodowym w Warszawie odbyła się dokładnie 222 lata od momentu, gdy z inicjatywy króla Stanisława Augusta Poniatowskiego wystąpił w stolicy pierwszy stały zespół polskich aktorów. Już wówczas padła nazwa „Narodowy” — dla odróżnienia zespołu od prezentujących się tu obcych grup teatralnych.

Po powstaniu listopadowym istniejący do dziś gmach na Placu Teatralnym otwarty został pod nazwą: Teatr Wielki. Nazwa: Teatr Narodowy powróciła w 1924 r., a miejsce swoje znalazł on w prawym skrzydle Teatru Wielkiego.

19 listopada 1965 r. (w 200 rocznicę występu w Warszawie pierwszej polskiej trupy teatralnej) otwarto odbudowany Teatr Wielki. Przy tej okazji z inicjatywy reżyser Kazimierza Dejmka i teatrologa Zbigniewa Raszewskiego powstał — nie urzeczywistniony do dzisiaj — projekt statutu Teatru Narodowego: 35 najważniejszych polskich dramatów stale w repertuarze, utworzenie stałego zespołu aktorskiego itd.

19 listopada (znów ta data!) 1997 odbył się spektakl, o którym piszemy.