Ostatnie spektakle sezonu artykuł

Informacje o tekście źródłowym

  • autor
  • miejsce publikacji
  • „Kulisy” nr 26
  • data publikacji
  • 1963/06/30

Ostatnie spektakle sezonu

Tak się złożyło, że trzy z ostatnich premier na scenach teatrów warszawskich stoją pod znakiem antyku. Autentycznego, sięgającego do autorów, od których dzieli nas 25 wieków, lub też zmodernizowanego przez naszych współczesnych pisarzy.

Raz jeszcze sprawdza się więc to, że świat antyczny jest niewyczerpanym źródłem tematów, doznań i wzruszeń dla dzisiejszego człowieka i że aktualność wówczas poruszanych ludzkich spraw jest nieprzemijająca. Może się to wydać komuś paradoksem, ale sztuki starożytnych autorów przemówiły do nas jeszcze większą aktualnością, niż te napisane przez naszych współczesnych. Tyczy się to przede wszystkim świetnego spektaklu w Teatrze Narodowym. Reżyser Kazimierz Dejmek skomponował wieczór klasyczny ściśle na zasadach starożytnych, którzy w jednym spektaklu dawali dwie tragedie i jedną komedię. Tyle, że nie zajął publiczności kilkunastu godzin, jak się to działo w starożytnej Grecji, ale czas przeznaczony na normalny wieczór teatralny.

Na spektakl złożyły się: pierwsza część trylogii Ajschylosa Oresteja Agamemnon, opowiadająca o zamordowaniu głowy rodu Atrydów króla Agamemnona, powracającego z trojańskiej wyprawy przez wiarołomną żonę Klitajmestrę i jej kochanka Egista [zachowana pisownia oryginalna], następnie Elektra Eurypidesa, podejmująca ten sam wątek dziejów Atrydów, wreszcie dla rozpogodzenia publiczności komedia Arystofanesa Żaby. Nie jest to zestawienie przypadkowe. Chciano ukazać dwa różne rodzaje twórczości antyku greckiego: koturnowego, nadziemskiego Ajschylosa i pochylającego się nad wnętrzem dusz ludzkich Eurypidesa, a dla dopełnienia wspaniałą, śmiałą i bojową satyrę grecką, nie wahającą się nawet przed „szarganiem świętości”.

Reżyseria poszła najdalej w tym kierunku, by uwydatnić różnice pomiędzy Ajschylosem a Eurypidesem, podsumowaniem, tego był żartobliwy sąd nad obu autorami ukazany w Żabach.

Dejmek potrafił też połączyć wymagania teatru antycznego (przemawianie z twarzami obróconymi ku widowni, maski w satyrycznych Żabach itd.) z warunkami teatru nowoczesnego. Wchodziło się więc w klimat antyku, a nie miało się wrażenia udziału w celebrowanej mszy żałobnej po sprawach dawno przebrzmiałych.

Reżyser Dejmek miał szczęście, iż rozporządzał do owego spektaklu znakomitymi wprost aktorami A więc w Agamemnonie zabłysła swym niepowtarzalnym talentem Irena Eichlerówna w roli tragicznej krwawej Klitajmestry. Monotonia jej recytacji budziła dreszcze przerażenia w słuchaczach, wstrząsała słowem i gestem powolnym, jak gdyby leniwym, a groźnym. Wieszczkę trojańską Kassandrę grała Halina Mikołajska, ale nie była to Kassandra, wróżka mądra i wszystko wiedząca, tylko poniżona nie-wolnica przygnana do zwycięskiego wrogiego jej kraju. Mikołajska ukazała ją, jak trzeba, w sposób żałosny. Trzecią wielką rolą kobiecą w tym widowisku była rola tytułowa w sztuce Eurypidesa Elektra. Zagrała ją Elżbieta Barszczewska, jako uosobienie nienawiści i zemsty. Aż dziw brał, jak ta pełna słodyczy i liryzmu aktorka zdobyła się na taki wybuch gniewu i nienawiści. W dziejach ról Barszczewskiej rola to znakomita, ale i osobliwa.

Role męskie przypadły w udziale Andrzejowi Szalawskiemu (posągowy ajschylosowski Agamemnon), Wyrzykowskiemu (Herold), Machowskiemu (przodownik chóru starców), Mileckiemu (Orestes w Elektrze) i in. Prawdziwe pole do popisu mieli aktorzy w Żabach, gdzie cała obsada była męska. Tu w groteskowych scenach wyróżnili się Ignacy Gogolewski i Wojciech Siemion (Dionizos i Ksantias).

Bardzo piękna scenografia Zenobiusza Strzeleckiego łączyła również antyk z nowoczesnością.