Pole dla wyobraźni artykuł

Informacje o tekście źródłowym

  • autor
  • miejsce publikacji
  • „Kurier Polski” nr 127
  • data publikacji
  • 1970/06/02

Pole dla wyobraźni

To, że Polska pod koniec X wieku wyłania się z dziejów zapisanych, jako twór już wyraźnie uformowany plemiennie i organizacyjnie, z władcami świadomymi swoich już ugruntowanych uprawnień dynastycznych, daje szerokie pole do domysłów co się na tych ziemiach działo przedtem. Kadłubek i Długosz z pełnym przekonaniem podawali legendarne dane o poprzednikach Mieszka I. W prokatedrze opolskiej jest nawet fresk przedstawiający drzewo genealogiczne Piastów z czterema poprzednikami Mieszka i z dokładną datą „elekcji” Piasta. Toteż Staszic jeszcze za Stanisława Augusta projektował obchody… tysiąclecia Państwa Polskiego, co my, ostrożniejsi w stosunku do historycznych dokumentów, przenieśliśmy do naszego czasu, czyli o 200 lat!

W każdym razie jakieś procesy integracyjne musiały tutaj przebiegać i Piastowie bynajmniej nie musieli być pierwszymi spoicielami, jeśli nie całości, to znacznych obszarów Polski, co znajduje potwierdzenie w wykopaliskach. Brak dokumentacji pisanej nie wyklucza posługiwania się już jakimś pismem, jak Norwid podsuwa w Krakusie — runicznym, bo materiał mógł być bardzo nietrwały. Wiemy, że Trajan otrzymał spoza Karpat list — notę dyplomatyczną — prawdopodobnie z pogróżkami, z dziwnymi znakami wyrytymi na wielkim… grzybie.

Mroki osnuwające formowanie się narodu i państwa polskiego wykorzystał Słowacki w Balladynie i Lilii Wenedzie, tworząc hipotezy w równym stopniu trudne do potwierdzenia, jak obalenia, bo ani dowodów, ani przeciwdowodów nie mamy. Norwid jego śladem skorzystał z tego pola do wyobraźni. Zaczerpnął z legend dwa motywy dotyczące bajecznego księcia na Krakowie — Kraka, czyli Krakusa. Jedna mówiła, że zawdzięczał koronę uwolnieniu podwawelskiego grodu od smoka, druga, że zwycięstwu w biegu, czyli na zawodach lekkoatletycznych.

W sztuce Norwida Krakus, książę nieznany, którą pokazano na małej scenie Ateneum pod pierwotnie zamierzonym przez autora tytułem Krakus, czyli wyścigi, dwaj bracia, synowie zmarłego władcy Kraka — Krakus i Rakuz ścigają się, ale nie na błoniach, lecz przez puszcze i nie o to, kto pierwszy przekroczy linię mety, lecz kto pierwszy dotrze do smoczej jamy, by zabić bestię. Bestię pokonuje Krakus, ale Rakuz zabija Krakusa w turnieju. Lecz gdy chce pogrzebać jego ciało, nie odnajduje zwłok uniesionych przez „osobę fantastyczną”, zespoloną w przedstawieniu z trzech postaci: Źródła, Zorzy i Progu. Wśród nocy straszliwej dla Rakuza, gnębionego sumieniem, zostaje wzniesiony kopiec Krakusa, moralnego tryumfatora.

Ta sztuka o fabule całkowicie fantastycznej, ale o wielkim uroku poetyckiego słowa wierszowanego, nie należy do utworów łatwych. Toteż wystawienie jej nawet na małej scenie jest ewenementem. Jest to czyn budujący z punktu widzenia repertuarowego i w dodatku zagrany koncertowo.

Pięknej, romantycznej patetyce z jaką Andrzej Seweryn, Edmund Fetting i Anna Seniuk kreują postacie Krakusa, Rakuza i Osoby fantastycznej, towarzyszy trafnie dawkowana ironia romantyczna przez Zdzisława Tobiasza i Ludwika Paka w rolach Pustelnika i Szołoma, pisarza koronnego, czyli runnika, zaś Marian Rułka, Stanisław Libner i Henryk Łapiński tworzą szlachetnie umowne postacie ucznia pustelnika, wodza Skandynawów i sługi zamkowego.

Warto wspomnieć o scenografii zgodnej z dewizą Norwida: … „Ludzi, Epoki! … mieszać, wszystko razem. — Być tam i ówdzie — w on czas, dziś i potem…”.