Trzeci bohater spotkania artykuł

Informacje o tekście źródłowym

Trzeci bohater spotkania

JAN BOŃCZA-SZABŁOWSKI: Drugi powrót Odysa, najbliższe premierowe przedstawienie pani ojca Jerzego Grzegorzewskiego, rozpoczyna pani tekst zatytułowany On. Jak doszło do waszej współpracy?

ANTONINA GRZEGORZEWSKA: Nie jest to mój debiut literacki. Jako absolwentka ASP wiążę swą przyszłość z malarstwem, ale próby literackie towarzyszą mi od dawna. On powstawał zaraz po dyplomie, w szczególnym dla mnie momencie, kiedy nie bardzo mogłam odnaleźć się w nowej, „poststudenckiej” rzeczywistości. Pisałam go jako pierwszą część mikropowieści, nie utwór teatralny. Przeczytałam go, jak to zwykle czynię, ojcu. I wtedy dowiedziałam się, że postanowił wystawić go na scenie.

JB-S: To tekst bardzo osobisty, który można odebrać jako opowieść o relacjach córki z ojcem…

AG: W dużym uproszczeniu tak. Jest to też pewna rekonstrukcja filozofii życiowej manifestacyjnie prezentowanej przez tytułowego bohatera. Równie dobrze można uznać, że to monolog Kalibana, któremu wydaje się, że jest Prosperem. Punktem wyjścia jest Koltésowska teoria o niemożności porozumienia między dwiema osobami, wbrew ich intencjom. Trzecim bohaterem spotkania jest alkohol. Powoduje powstanie przepaści między dwojgiem ludzi. Przepaści niechcianej, a może ją usunąć tylko jedna strona.

JB-S: Jerzy Grzegorzewski powiedział, że Drugi powrót Odysa traktuje jako ostatnie spotkanie z Wyspiańskim, którego twórczość fascynuje go od lat.

AG: Nie bardzo dowierzam tego rodzaju deklaracjom. Tato od lat powtarza, że rzuci teatr dla malarstwa. Na szczęście nie jest w tym konsekwentny. Sztalugi w pracowni czekają, a ja mam nadzieję, że zrobi wreszcie Wyzwolenie. Byłoby wspaniałym zwieńczeniem jego teatralnej przygody z Wyspiańskim. A gdyby potem… przerzucił się na moje sztuki, też nie miałabym nic przeciwko temu.

JB-S: Jak niekonwencjonalna wyobraźnia Jerzego Grzegorzewskiego przenosi się na wasze wspólne życie?

AG: Przytoczę anegdotę z dzieciństwa. Jako mała dziewczynka pokłóciłam się niegdyś z kolegami z podwórka. Zdeprymowana opowiedziałam o tym ojcu. Usłyszałam wówczas: — Kiedy się spotkasz z nimi jutro, powiedz im jedno zdanie — „La donna é mobile”. To był cały komentarz. Nie bardzo wiedziałam, co to znaczy, ale zgodnie z wolą ojca powiedziałam grupie obrażonych: „La donna é mobile”. Zadziałało jak zaklęcie. Metody wychowawcze ojca były zaskakujące i wydawały się niedostosowane do sytuacji. Ale zawsze działały znakomicie. Wszystkie moje życiowe decyzje były zdeterminowane obcowaniem od dzieciństwa z teatrem Jerzego Grzegorzewskiego. Poszłam na ASP i było oczywiste, że sztuka jest tą dziedziną, którą należy się zająć.

JB-S: Nigdy się pani nie buntowała?

AG: Czasami. Co do kwestii artystycznych istnieje między nami pewien spór pokoleniowy, dotyczy on choćby Wernera Schwaba. Kiedy czytam jego teksty, ojciec kwituje je ironicznym uśmiechem. Ale np. Coltesem fascynujemy się oboje. Kiedyś wydawało mi się, że miewa nadmierną skłonność do patosu. Ale zauważyłam, że w ostatecznym rachunku świetnie umie z tego wybrnąć, znajdując jakiś kontrapunkt. Jeśli chodzi o awangardę, jest zawsze o oczko dalej niż wszyscy ludzie mojego pokolenia razem wzięci.

JB-S: Nie miała pani ochoty zagrać w teatrze ojca?

AG: Zawsze o tym marzyłam. Podczas prób przychodziłam do Teatru Studio, prosiłam akustyków, by nagrali mi spektakle ojca na kasetę magnetofonową. Znałam je na pamięć i kilkanaście lat temu moją główną wątpliwością było to, czy wolę zagrać Jenny czy Polly w Operze za trzy grosze. Marzyłam o dużej roli. Tata obiecywał mi jakieś epizody, ale nigdy nie doszły do skutku. Najbliższa premiera — a spotykamy się na scenie dzięki mojemu tekstowi — nie zaspokaja moich oczekiwań z okresu dzieciństwa. Pogodziłam się, że jako córka nie mogę być Muzą, cały czas jednak mam przeczucie, że ten główny skok na bank, jeśli chodzi o naszą współpracę, jeszcze przed nami.

***

W sobotę w Teatrze Narodowym odbędzie się premiera kolejnego spektaklu autorskiego Jerzego Grzegorzewskiego On. Drugi powrót Odysa. Składają się na niego fragmenty III aktu Powrotu Odysa Wyspiańskiego. Pierwsza część, On, to utwór Antoniny Grzegorzewskiej, córki reżysera, absolwentki Wydziału Malarstwa ASP w Warszawie. Jej dyplom Hommage a Koltés zrealizowany w technikach mieszanych uzupełniała praca literacka Monolog złodzieja uciekającego z Luwru z obrazem.