„Wesele” w sto lat później artykuł

Informacje o tekście źródłowym

  • autor
  • miejsce publikacji
  • „Zielony Sztandar” nr 9
  • data publikacji
  • 2000/02/27

„Wesele” w sto lat później

Blisko sto lat temu, dokładnie 20 listopada 1900 roku w podkrakowskiej wsi Bronowice odbyło się wesele znanego poety Lucjana Rydla z wiejską dziewczyną Jadwigą Mikołajczykówną. Weselny obrzęd poprzedził uroczysty ślub w sławnym kościele Mariackim, bowiem od lat Bronowice należały do tej śródmiejskiej parafii Krakowa. Zaślubiny Rydla z Mikołajczykówną stały się kanwą Wesela Stanisława Wyspiańskiego, jednego z największych dramatów w literaturze polskiej, arcydramatem mijającego XX stulecia. Wyspiański był uczestnikiem, a przede wszystkim bardzo bystrym obserwatorem trwającego trzy dni i trzy noce, chłopsko-inteligenckiego wesela. Obok mieszkańców Bronowic, chłopów z dziada pradziada, uczestniczyli w nim krakowscy inteligenci, pogardliwie nazywani chłopomanami. Wesele odbywało się w domu Włodzimierza Tetmajera, pisarza i poety, malarza, a także działacza ruchu ludowego, który kilka lat wcześniej poślubił jedną z sióstr Mikołajczykówien, i osiadł w Bronowicach. Rydel był więc szwagrem Tetmajera. Na weselu byli także m.in. Kazimierz Tetmajer, brat przyrodni Włodzimierza, odmalowany w dramacie jako Poeta, sławna pisarka Antonina Domańska, autorka niezapomnianej Historii żółtej ciżemki, której Wyspiański przypisał rolę Radczyni, publicysta Rudolf Starzewski, dziennikarz z Wesela, młode siostry Pareńskie (Maryna i Zosia w Weselu), a także przyszły pisarz Władysław Boy-Żeleński.

Współcześni bardzo krótko interpretowali Wesele jako utwór skandalizujący, który ukazuje znane postacie i bazuje na głośno dyskutowanym wydarzeniu, jakim był ślub Rydla z Mikołajczykówną. Wyspiański nie odczytywał tego wydarzenia w kategoriach skandalu czy mezaliansu, sam przecież był żonaty z chłopką Teofilą Spytkówną. Bardzo celnie, aczkolwiek w stylu epoki napisał Rudolf Starzewski, że to Wyspiańskiego „krytycyzm i fantazja, mózg i nerwy, złożyły się na Wesele: dzieło okrutne jak żrący rozczyn chemiczny, a drgające jak płomień rozżarzonym patriotyzmem”.

Od premiery w Teatrze Miejskim w Krakowie, 16 marca 1901 roku, trwa triumfalny pochód Wesela przez polskie sceny. Publiczność tego pierwszego, historycznego przedstawienia oczekiwała sensacji towarzyskiej, może skandalu. Tymczasem okazało się, że ma przed sobą utwór sceniczny wielkiego formatu. „Wesele — pisze historyk literatury Ireneusz Sikora — stało się natychmiast po premierze przedmiotem gwałtownego sporu pomiędzy przedstawicielami starego i młodego pokolenia, pozytywistami i modernistami, konserwatystami i ludowcami, demokratami i socjalistami. Odwoływano się zarówno do argumentów natury estetyczno-literackiej, jak historycznej, politycznej i ideologicznej. Dramat odczytywano bowiem powszechnie jako znakomite artystyczne oskarżenie współczesnego polskiego społeczeństwa o marazm duchowy, bierny patriotyzm i niezdolność do narodowego czynu, jako obraz społeczeństwa pozbawionego idei, która mogłaby je doprowadzić do odzyskania niepodległości”.

Czy dzisiaj, po stu latach, kolejna premiera Wesela, a miała właśnie w tych dniach miejsce w Teatrze Narodowym w Warszawie, może wzbudzić spory i polemiki? Zapewne nie w takim stopniu jak wówczas, gdy na widowni zasiadły osoby, które na scenie starały się szukać swoich odpowiedników. Współczesna Polska ma diametralnie odmienną sytuację geopolityczną niż na przełomie poprzednich stuleci. Polski wówczas nie było. Dzisiaj jesteśmy krajem suwerennym, wszak nie wolnym od problemów społecznych i gospodarczych. Zapewne bardzo aktualne są pytania o patriotyzm, a także sprawy wsi i chłopską egzystencję. Wspomniany Rudolf Starzewski pisał, że dramat Wyspiańskiego jest jakby wędrówką duszy polskiej z wyciśniętym na niej wizerunkiem kosyniera. Rozgrywa się cały w sferze pojęć i uczuć, jakie budzi polska „kwestia chłopska”. Właśnie „kwestia chłopska”, w różnym oczywiście wymiarze, jest obecna przez cały wiek dwudziesty w polskim katalogu spraw do załatwienia, by wspomnieć przedwojenne próby reformy rolnej, powojenną reformę czy osławione, zapalające się co jakiś czas, „zielone światło dla rolnictwa i wsi”. Dla bystrego obserwatora nie powinno być zaskoczeniem, że również w czasach nam współczesnych, gdy trwają przygotowania do wejścia Polski do Unii Europejskiej, sprawy wsi i rolnictwa odgrywają rolę pierwszorzędną. Można powiedzieć więcej: będą to najtrudniejsze problemy do rozwiązania przed naszym wejściem do Unii.

Oczywiście, nie myśli się o tych problemach w czasie oglądania spektaklu Wesela na deskach Teatru Narodowego w Warszawie. Najnowsza inscenizacja jest dziełem Jerzego Grzegorzewskiego, który przedstawienie wwyreżyserował i przygotował do niego scenografię. Przesadnie obawiano się, że Jerzy Grzegorzewski znany z tzw. nowoczesnych pomysłów inscenizacyjnych da zbyt awangardowy wizerunek Wesela. Obawy, na szczęście, okazały się niepotrzebne. W tym przedstawieniu, jak zauważył recenzent „Rzeczypospolitej”, „niemoc, rezygnacja i pozerstwo zderza się z butą i prymitywizmem”. Zapewne ma rację, czyż w naszym życiu społecznym nie obserwujemy takich postaw i zachowań? Reżyser pyta również nas, widzów tego przedstawienia, kiedy przestajemy zgłaszać do siebie wzajemne pretensje, czy rozpoczniemy proces pozytywnego myślenia?

Pięknie brzmi wiersz Wyspiańskiego z Wesela, interpretowany przez znanych i cenionych aktorów. Jerzy Grzegorzewski obsadził w przedstawieniu prawie cały zespół Teatru Narodowego. Gospodarzem jest Mariusz Benoit, Gospodynią Teresa Budzisz-Krzyżanowska, Panem Młodym Wojciech Malajkat, Panną Młodą Ewa Konstancja Bułhak, Rachelę gra Dorota Segda, Czepca Jerzy Trela. Gościnnie występują: Adam Ferency jako Dziennikarz i Ewa Ziętek jako Klimina. Duże brawa publiczności zebrała Maria Wieczorek, która świetnie wcieliła się w postać Chochoła. Ważną rolę w przedstawieniu spełnia muzyka autorstwa znanego kompozytora Stanisława Radwana.

Największe kontrowersje wzbudziła scenografia. Dla jednych widzów jest zbyt nowoczesna, innym przypomina wcześniejsze scenografie z przedstawień Grzegorzewskiego. Jak ktoś złośliwie zauważył scenograf zbyt śmiało wykorzystał przy Weselu wnętrza „wybebeszonych fortepianów”. Szkoda że oprawa sceniczna przedstawienia w tak małym stopniu nawiązuje do zaleceń Wyspiańskiego, który na początku dramatu pisze, jak ma wyglądać „dekoracja”.

Wiele zwrotów z Wesela weszło do naszej mowy ootocznej, choćby pierwsze słowa dramatu: „Co tam panie, w polityce? Chińczycy trzymają się mocno!?”. Chyba jednak największe poruszenie na widowni budzi dialog Poety z Panną Młodą.

Premiera Wesela w Teatrze Narodowym to wydarzenie kulturalne dużej rangi. Jej interesującym wyróżnikiem jest ciekawy program przedstawienia przygotowany przez Agnieszkę Berlińską. Zawarto w nim 9 polskich żywotów mijającego XX stulecia krakowskich postaci, które przewinęły się na kartach Wesela. Każdy z tych życiorysów mógłby posłużyć do napisania dobrego scenariusza filmowego. Szkoda że programu nie otwiera, choćby w wielkim skrócie przedstawiona, sylwetka autora Wesela.