Witkacy, Moniuszko i Tischner artykuł
Informacje o tekście źródłowym
Witkacy, Moniuszko i Tischner
Na premierze sztuki Jerzego Grzegorzewskiego pt. Halka Spinoza albo Opera utracona albo Żal za uciekającym bezpowrotnie życiem w Teatrze Narodowym w Warszawie znalazłem się nieco przypadkowo. Nie jestem teatromanem ani scenokrytykiem, a zaproszenie na tę premierę dostałem od aktorki, córki przyjaciela, o wdzięcznych imionach Ewa Konstancja, która też w tym metafizykoidalnym przedstawieniu bierze udział. W dodatku owa Opera utracona korzysta z tekstów nie tylko Stanisława Ignacego Witkiewicza i Włodzimierza Wolskiego, ale i księdza Józefa Tischnera. Ksiądz Józef z Witkacym jako autor kwestii wypowiadanych i śpiewanych przez chór górali wraz z ich przewodnikami w Żalu za uciekającym bezpowrotnie życiem to rozkosz dla starszego człowieka, który wyrastał i wzrastał karmiąc się tekstami takich przewrotników wyobraźni i filozoficznych humorystów epoki jak (poza Witkacym) Gombrowicz i Mrożek. W tej „operze” wszyscy oni są obecni razem z — Moniuszką. A przedstawienie odbywa się… w Sali Bogusławskiego. A przed gmachem operowo teatralnym stoi już zrekonstruowany nowy Ratusz warszawski, którego pierwowzór dobrze pamiętam z dzieciństwa. Patrząc teraz na to miejsce przypomniałem sobie też, że nieopodal zginął w Powstaniu Krzysztof Kamil Baczyński. A więc i w Warszawie „mówią wieki”, tyle że tam są one rekonstrukcją, a w Krakowie mamy wyłącznie oryginały przeszłości. (W co trzeba też wliczyć niektórych krakowian.)
Ponieważ Tatry i ksiądz Tischner (akcja Halki Spinozy toczy się w Zakopanem) to też poniekąd Kraków, więc kompozycję pana Grzegorzewskiego jeszcze silnej przeżywałem. Groźna groteskowość Witkacego dziś jest bardziej czytelna w scenerii przemieniającego się wciąż stołecznego miasta, które nie traci poczucia humoru tam, gdzie obok Pałacu Kultury i Nauki (dawniej im. Józefa Stalina) wyrasta dzisiaj gwałtownie przeszklone, przebankowione i strzelisto hotelowe „city”, a nieopodal zadziwia spatynowana makieta Starówki i Ratusz. Halka Spinoza wydała mi się więc jakąś sumą wszystkich tych doświadczeń, których prorokiem był Witkacy. Oto auto-ubaw intelektualny i teatralny zapędzonej w komercjalną, dramatyczną ślepą ulicę elity. I komentarz do tego wszystkiego księdza filozofa i kpiarza. I co za efekty współczesnej techniki scenicznej, wykorzystanej w odbudowanym z pożaru Teatrze Narodowym w sposób odurzający ilością reżyserskich i dramaturgicznych pomysłów. (Reżyseruje autor. Dramaturg — Małgorzata Dziewulska.)
Jak widać, wzruszył się leciwy Spodek w Teatrze Narodowym w Warszawie, na — prawdę mówiąc — narodowej sztuce, (smutnej wbrew wesołości przedstawienia). Do takich samych wzruszeń Czytelników zachęcam.