[Współczesny teatr przypomina nudne muzeum...] artykuł

Informacje o tekście źródłowym

  • autor
  • Jerzy Grzegorzewski
  • miejsce publikacji
  • „Kubły, kubły, miliony kubłów w zupie! Materiały ze studencko–doktoranckiej konferencji naukowej poświęconej teatrowi Jerzego Grzegorzewskiego”
  • data publikacji
  • 1963, 2008

[Współczesny teatr przypomina nudne muzeum...]

Współczesny teatr przypomina nudne muzeum, pełne kopii i falsyfikatów, w którym jedynie antykwariusz przeżywa radośniejsze chwile, znajdując w ciągu wieczora kilka epok i stylów na jednej ciasnej scenie. Ten brak jednolitej formy wydaje mi się naturalny jako rezultat ścierania się ciągle żywych tendencji do mieszczańskiego stylu i konwencji z czasem nadchodzącym, kryjącym w sobie nieznane w stopniu trudnym do wyobrażenia.

Jedynie ten teatr, którego istnienia można się domyślać, a którego kształt zależy od obecnych poszukiwań, wart jest wysiłków. W tej chwili istnieją jedynie pozory tych poszukiwań, najsilniej objawione w tzw. oprawie scenograficznej. Pudełkową scenę wypełniają formy, zaczerpnięte z nowoczesnego malarstwa i rzeźby, układane w niezawodnie od lat działające schematy. Tło sceniczne reaguje niczym barometr na poszukiwania współczesnej plastyki, przybierając kształty raz geometryczne, to znów swobodnie rzuconych plam, lub wypełniając się rozdartymi płótnami z obrazów Burriego, wśród których odnaleźć można aktorstwo i inscenizację, zrodzone w czasie, gdy prawda przemawiała ze sceny autentyzmem mebla, ściany, okien i wypijanej na scenie herbaty.

Kilka przedstawień Hamleta, jakie widziałem w ciągu ostatnich lat, przekonały mnie, że chyba na żadnym z wielkich dramatów nie dokonuje się tylu operacji adaptatorskich. Co więcej, istnieje opinia, że Hamlet stanowi jedynie luźną konstrukcję dramatyczną, rodzaj scenariusza, z którego reżyser winien wybrać jakiś wątek, niekiedy rezygnując z postaci: „grać jedną sprawę”.

Rzecz zastanawiająca, że niezależnie od tych zabiegów, niezależnie od tego, czy Fortynbras pojawiał się na scenie, czy też nie mieścił się w koncepcji, wszystkie przedstawienia były podobne.

Miały mało wspólnego z duchem utworu.

Celem mojej pracy nie jest dopisanie nowego Hamleta, czy inscenizowanie jakiegoś fragmentu. Zabiegi takie rozumiem jako konieczność wobec faktu, że środku współczesnego teatru, odpowiednie dla struktury dramatu mieszczańskiego, bo na nim wykształcone, nie są w stanie pokazać całego bogactwa i różnorodności Szekspirowskiego tekstu.

Skłonny więc jestem zwątpić raczej w doskonałość teatru, zachowując pełną pokory postawę wobec dramatu, który, jak sądzę, winien być grany w kształcie nadanym mu przez autora, bez skreśleń i rozbicia na akty.

W dramacie mieszczańskim wszystko służy ukazaniu prawdopodobieństwa. Przestrzeń służy motywacji realistycznej. Przerwa między aktami wyraża różnice czasowe.

Hamlet ma kształt kroniki o budowie otwartej, łączącej w sobie elementy struktury dramatycznej i epickiej, których konstrukcja służy nie imitacji życia, lecz przez swoją wielowarstwowość, bliską widzeniu poetyckiemu, dąży do uniwersalizacji zdarzeń, ma obrazować porządek świata, oglądanego jakby z różnych stron jednocześnie. Kształt teatralny, który intencja poety zawarła w tekście, zupełnie nie przystaje do pudełkowej sceny obecnych teatrów. Celem tej inscenizacji jest przedstawienie koncepcji przestrzeni scenicznej dla sztuki, której kształt nie mieści się w wymiarach codziennej zwyczajności.

Jest to koncepcja teatru, który nazywam Teatrem Otwartym.

Osiągnięciem malarstwa kubistycznego było zerwanie z perspektywą zbieżną, obowiązującą przez lat kilkaset. Nastąpiło to na drodze uświadomienia, że proces postrzegania jest procesem ciągłego wędrowania oka i rejestrowania coraz to nowych relacji, wzajemnie na siebie oddziaływujących.

W odniesieniu do koloru stwierdzili to już impresjoniści. Kubiści konsekwencje tego odkrycia przenieśli na kształty, co objawiało się w próbach równoczesnego ukazywania na płótnie różnych  momentów  odtwarzanego przedmiotu. Więc poszukiwanie koncepcji czterowymiarowej, ciągle stwarzającej się na nowo, próba umieszczenia twórczości artystycznej w przestrzeni i w czasie. Tendencje te, przeniesione na rzeźbę, objawiły się m.in. porzuceniem statyczności na rzecz dynamiki, powstającej przez oddziaływanie na siebie przestrzeni, otaczającej trójwymiarowy przedmiot z tą, która jest zawarta w jego wnętrzu. Następuje zatarcie granic między wewnętrzną strukturą kompozycji a jej formą zewnętrzną i otoczeniem. Uzyskane tak przenikania płaszczyzn i linii powodują powstawanie coraz nowych form, których kształt zależny jest od miejsca obserwacji. Ten trwający stale rozwój, będący ciągłą zmianą, a więc ruchem przedmiotów w przestrzeni, jest zarazem plastycznym uformowaniem przeżycia czasu.

Chcę zrobić próbę przeniesienia człowieka–aktora ze schematycznie geometrycznych form dzisiejszego teatru w swobodnie ukształtowaną przestrzeń, której zmienność ma stanowić o jej „teatralności”. W tym mieści się idea proponowanego teatru.

Przedstawiłem ogólny cel mojej pracy nad Hamletem. Zmierzała ona nie do zrobienia zapisu gotowego przedstawienia, stanowiła raczej próbę wyjścia poza te możliwości, które dziś stosuje się powszechnie, a które wobec dramatu o tej strukturze są nieprzydatne.

Konsekwencją jest podjęcie poszukiwań, które zamierzam kontynuować, a których rezultat, wierzę, że może być pożyteczny.

Choroba przeszkodziła mi w zrobieniu zdjęć makiety, a to jest przyczyną, że materiały inscenizacyjne przedstawię na egzaminie. Pragnąłbym też podjąć wtedy próbę szerszego przedstawienia swoich założeń w oparciu o makietę teatru.