Z czego się śmiali dziadkowie? artykuł

Informacje o tekście źródłowym

  • autor
  • miejsce publikacji
  • „Gazeta Poznańska” nr 121
  • data publikacji
  • 1971/05/24

Z czego się śmiali dziadkowie?

Z sześciu najwybitniejszych reżyserów młodego pokolenia aż czterech pracuje obecnie w teatrach wielkopolski: Maciej Prus i Helmut Kajzar w Kaliszu, a Roman Kordziński na poznańskich scenach dramatycznych, gdzie nową premierę przygotował właśnie Jerzy Grzegorzewski! Znając entuzjastyczne opinie o spektaklach tego twórcy i mając świeżo w pamięci zdobytą przez niego główną nagrodę na Kaliskich Spotkaniach — ze szczególnym zaciekawieniem oczekiwaliśmy premiery Jacusia, zapowiadanej przez Teatr Nowy, grający obecnie w Domu Kultury MO przy ul. Grunwaldzkiej…

Ta ubiegłowieczna komedia Edwarda Lubowskiego nie dostarcza jednak zbyt wielu możliwości inscenizatorowi, jej ładunek treściowy, humor i komizm postaci dadzą się sprowadzić do prościutkiej sytuacji znanej dobrze z wielu innych utworów. Młody i niezaradny przybysz ze wsi, wyśmiewany przez utytułowane i snobistyczne towarzystwo — dzięki nagłemu spadkowi staje się nagle pożądaną partią małżeńską. Oczywiście, znamy dobrze i dzisiaj owe lizusowskie pokłony wobec osoby, o której otoczenie nieoczekiwanie się dowiaduje, że posiada stryja na bardzo wysokim, wpływowym stanowisku! Ale to podobieństwo odruchów jest zbyt wątłe, aby przeprowadzać jakieś analogie ze współczesnością.

Pozostaje więc jedyna możliwość: sprawnie odtworzyć bardzo zręczną budowę komedii Edwarda Lubowskiego. Wykorzystać bez żenady jej czysto rozrywkowe walory. Uczynić znośnymi dowcipy, które zwykle słyszymy raczej ze scen operetkowych. Reżyseria Jerzego Grzegorzewskiego, który swoim zwyczajem zaprojektował również efektowną scenografię widowiska — spełnia te wszystkie wymogi. A nawet taktownie stara się wprowadzić coś ze stylowości naszych dziadków — budzi w nas pewien sentyment, miłe rozbawienie, które odczuwamy, oglądając stare fotografie bliskich nam osób.

Dodajmy do tego, że akcja prowadzona jest w szybkim tempie — całe przedstawienie trwa zaledwie półtorej godziny — i bardzo trafnie obsadzono główne role, a będziemy mieli wyobrażenie o zaletach poznańskiej realizacji Jacusia. Prym wiedzie wśród tej komicznej galerii aktor, znakomicie orientujący się, czym wywołać śmiech — Tadeusz Wojtych w roli tytułowej. Podobne doświadczenia posiada Jadwiga Żywczak, wielce zabawna tym razem jako wiejska zdobywczyni serca Jacusia.

Kapitalną sylwetkę birbanta z Wołynia stworzył Edward Kmiciewicz, wspaniały bas naszej Opery, zaproszony tu gościnnie — aż żal, że nie wykorzystano jego możliwości wokalnych! Równie dobrze wywiązał się ze swojej roli drugi gość: Jacek Flur, znany reżyser radiowy i kabaretowy, wcielający się w snobistycznego mieszczucha Melanieckiego.

Salon arystokratyczny tworzą baronowa Halina Przybylska, córka jej Małgorzata Załuska, hrabia Zdzisław Zachariusz, stylowy klamkowicz Sławomir Pietraszewski oraz adwokat Zbigniew Roman, przypominający raczej romantycznego poetę! Ale największe sympatie publiczności zyskują sarmacki Stanisław Owoc, ojciec zdobywczej Wandy oraz wywodzący się z ludowych humoresek fryzjer Eugeniusz Kotarski i szwejkowaty sługa, pucybut Józef Żużu-Zembrzuski. Największą zaś atrakcją są, jak gdyby przeniesione z paryskiego Moulin Rouge, frywolne kokietki Anna Wróblówna i Eleonora Hardock…

Sądzę, że nie będzie trzeba specjalnie zachęcać widzów do obejrzenia tego spektaklu — któż nie lubi się beztrosko pośmiać? Nawet jeżeli są to dowcipy naszych dziadków…