Poślubiacz artykuł

Informacje o tekście źródłowym

  • autor
  • miejsce publikacji
  • „Kobieta i Życie” nr 18
  • data publikacji
  • 1996/05/04

Poślubiacz

Uwodziciel. Największy łajdak, jakiego ziemia nosiła.

Jerzy Radziwiłowicz, mimo historycznego kostiumu, jawi nam się współczesny, w tytułowej postaci molierowskiego Don Juana. Wie, jak zyskiwać względy przedstawicielek płci przeciwnej, omotać je pięknymi słowy i obietnicami, grać na strunie łatwowierności i naiwności. Urodzony zdobywca szuka nowych twierdz, które, zresztą, stawiają słaby opór. Piękna Elwira (Agnieszka Brzezińska) daje się porwać z klasztoru. Jego podboje są łatwe.

Don Juan Radziwiłowicza to jednocześnie człowiek refleksyjny, zastanawiający się nad istotą zła. Z losem igra świadomie, wyzywa go. Spotyka go zasłużona kara — za pośrednictwem posągu Komandora, którego niegdyś zabił.

Aktor sam przełożył na nowo Don Juana. Świetnie się porusza w wyrafinowanej formie, wysublimowanej estetyce, intelektualnych polemikach reżysera Jerzego Grzegorzewskiego. W inscenizacji w warszawskim Teatrze Studio prowadzi podwójną grę. Pozwala bohaterom epoki molierowskiej spojrzeć na nas z końcówki XX wieku. (Sugerują to także pomysły scenograficzne, jak grobowiec Komandora w szklanej piramidzie Luwru). A jednocześnie umożliwia nam wejrzenie w przeszłość.

Jan Peszek sekunduje tytułowemu Poślubiaczowi — jak mówi o nim z przekąsem (udane wyrażenie) jako Sganarel, mędrkujący sługa, wylewny, wygarniający prawdę (jakiemuż potwornemu panu przyszło mu służyć) — ale dbający o całość swojej skóry.

Całe przedstawienie skrzy się wybornymi, dowcipnymi scenami, żeby wspomnieć zaloty niezbyt rozgarniętego, ale mającego swój honor Piotrka (Zbigniew Zamachowski) do witalnej Karolki — pysznej w swojej biologii Anny Majcher — jednej z ofiar Don Juana.

Tego Don Juana warto poznać.