Oniemiali i rozgadani artykuł

Informacje o tekście źródłowym

Oniemiali i rozgadani

Warszawski Teatr Studio kontynuując tradycje teatralnej awangardy przygotował wieczór poświęcony dramatom Petera Handkego i Tadeusza Różewicza.

W sztuce Petera Handkego nie pada ani jedno słowo. Poemat Tadeusza Różewicza poświęcony angielskiemu malarzowi Francisowi Baconowi mówi zaś o agonii sztuki. Pierwszą część tych „Wariacji z poetami” z racji niewiary w siłę języka rozgrywa się w milczeniu, w drugiej słowo poetyckie jest parodiowane, przedrzeźniane i w końcu podważanie.

Sztuka Handkego, która miała premierę w wiedeńskim Burgu w 1992, dzieje się na placu nadmorskiego miasteczka włoskiego. Pojawiają się tam różne postaci i milcząco rozgrywają swe maleńkie dramaty, intrygujące poprzez zagadkowość i niedopowiedzenia. Zmieniają się pory dnia i roku, wśród zwykłych ludzi pojawia się Mojżesz z tablicami, to znowu Abraham prowadzący Izaaka na rzeź; całość nabiera charakteru gry teraźniejszości, wspomnień i snów.

Reżyser polskiej prapremiery, Zbigniew Brzoza, ograniczył liczbę postaci, ale zarazem nakazał im nieustannie powracać na plac i krążyć niczym w labiryncie. Jedynie, grany przez Piotr Bajora, Głupek albo Władca placu, jest stale obecny na scenie; pełni on rolę świadka, obserwatora, alter ego poety.

U Handkego w zakończeniu trzy osoby z widowni wdzierają się na scenę i giną w tłumie przechodniów. U Brzozy na koniec pojawia się Głupek-Poeta dźwigający na plecach model placu z maleńką figurką wyobrażającą jego osobę i powoli gaśnie światło. Jeszcze jedna metafora świata jako teatru. Brzoza operuje jednak znakami i obrazami z drugiej ręki. W jego spektaklu nie ma prawdziwego współczesnego życia. Warszawska Godzina nie odkrywa poezji tkwiącej we współczesnej codzienności. To raczej poetyckość dobrze znana trącąca nieco naftaliną.

Grzegorzewski biorąc na warsztat poemat Różewicza z tomu Zawsze fragment, wyimaginowany dialog ze zmarłym przed czterema laty angielskim malarzem o niemożności uprawiania malarstwa i poezji, zmieniających się w „straszną sztukę mięsa/kopulowanie padliny” odkąd utracona została wiara w „ciała zmartwychwstanie”, stworzył spektakl nowoczesny, przewrotny, szyderczy, okrutny i potwornie zabawny.

W foyer teatru pod ogromnym żyrandolem ustawił Grzegorzewski bokserki ring, w jego rogach dwa fotele a pośrodku stół z kręcącym się blatem. Na tym ringu otoczonym publicznością pojawiają się poeta Tadusz R. (Mariusz Benoit), kochanka, modelka i striptizerka Kiksa (Anna Chodakowska), papież Innocenty IV wprost z obrazu Velázqueza (Zdzisław Tobiasz) oraz starzejący się malarz, pijak i homoseksualista Diego (Jacek Różański). Przy dźwiękach pompatycznej muzyki Radwana toczy się dramatyczny dyskurs o sztuce, coraz bardziej bełkotliwy, gdyż poeta sączy Heinekena, przerywany erotycznymi prowokacjami Kiksy (na zmianę całuje i policzkuje Diega). Dysputa staje się zacięta niczym walka Andrzeja Gołoty z Riddickiem Bowe’em. Gdy Anglik wchodzi na ring Polak od razu wali go w podbrzusze. Niestety pojawia się czarnoskóry bokser (Omar Sangare), który nokautuje zarówno poetę, jak i malarza, a długo i namiętnie całuje Kiksę, po czym triumfalnie schodzi z ringu.

Bacon jest makabrycznym żartem, prowokacją, bufonadą w duchu najlepszych tradycji dadaistycznego Cabaret Voltaire, przedwojennego Cricot i dramaturgii Witkacego (Mątwa). Grzegorzewski stworzył półgodzinne arcydzieło, dorównujące ostatniemu naprawdę wielkiemu warszawskiemu przedstawieniu tzn. Czterem komediom równoległym. Z czterech komedii grane były jednak zaledwie dwie, gdyż publiczność warszawską nie zainteresował ten typ teatru i Grzegorzewski zrezygnował z reżyserowania następnych. Ponieważ poezja i boks wzbudziły ostatnio wielkie emocje, może choć Bacon zostanie doceniony.