Demoniczny nadkabaret artykuł

Informacje o tekście źródłowym

  • autor
  • miejsce publikacji
  • „Głos Robotniczy” nr 119
  • data publikacji
  • 1969/05/21

Demoniczny nadkabaret

Twórczość literacka, filozoficzna i plastyczna Stanisława Ignacego Witkiewicza (1885–1939) zawsze budziła i budzi do dziś namiętne spory krytyków. Publiczność czytającą i kibicującą życiu umysłowemu postać i dzieło Witkiewicza, a także ich legenda, mit i wielość interpretacji zawsze wielce poruszały. Czy był twórcą wybiegającym w przyszłość, tworzącym nowe wartości artystyczne, kreującym formy, dającym zalążek nowego widzenia świata i ludzi, proponującym odkrywcze treści?

Może zbyt szybko daje się twierdzącą odpowiedź na to pytanie, może zbyt chełpimy się tym, że my, w naszych czasach, zdołaliśmy zrozumieć artystę, a chełpiąc się gubimy proporcje wartości? Pytania się mnożą. Czy — w odniesieniu do teatru — i twórczość Witkiewicza, i problematyka literacka oraz teatralna z nią związana nie jest zjawiskiem elitarnym, pasjonującym profesjonalistów natomiast mało mającym szans — przynajmniej dzisiaj — na zadomowienie w powszechnej świadomości społecznej?

W Teatrze. 7.15, w spektaklu zatytułowanym Demoniczny nadkabaret oglądamy dwa utwory Witkiewicza: Bzik tropikalny i Nowe Wyzwolenie. Witkacy twierdził, że „człowiek współczesny tak samo będzie się nudził w zreformowanym teatrze jak i na greckiej po grecku wystawionej tragedii. Jemu trzeba… wrażeń krótkich i gwałtownych”. Trzeba przyznać, że właśnie dokładnie takich wrażeń dostarcza nam omawiane przedstawienie. Nie oddzielając w tej chwili tekstu od interpretacji scenicznej trzeba powiedzieć, że oglądając je mamy chwilami ochotę powiedzieć: „ale teatr!” w tym emocjonalnym zabarwieniu w jakim się czasem mówi — „ale kino!” o autentycznych lecz zaskakujących nieprawdopodobieństwem wydarzeniach. Kto lubi teatr, jako formę wypowiedzi artystycznej, kogo interesuje zderzenie tworzywa słownego z wizją plastyczną, interpretacją aktorską i reżyserską ten przyjmie omawiany spektakl z zainteresowaniem. Kto zaś będzie szukał głębszego sensu tej zabawy w teatr, ten wyjdzie z sali odrobinę zdezorientowany. Bardziej bowiem można wniknąć w warstwę znaczeniową obydwu utworów gdy się ją czyta, gdy jest czas na refleksje, na zapoznanie się z problematyką literacką czy społeczną wyzierającą spoza błyskotliwych i absurdalnych konceptów autora.

Ile drwiny w Bziku tropikalnym z mentalności tzw. ludzi interesu, ile pogardy dla kolonializmu w ogóle, a może i z rojeń o Polsce z zamorskimi koloniami, ile kpin z obiegowych myśli i teoryjek, ile w końcu swoistej dezaprobaty dla świata, w którym wypadło mu żyć, zamknął Witkacy w tym utworze? Można sądzić, że dopiero analiza realiów zawartych w aluzjach tego i innych utworów, skonfrontowanie groteski z konkretnymi faktami, „filologiczne” a nie „eseistyczne” opracowanie tekstów pozwoliłoby stwierdzić ile w utworach Witkiewicza jest sarkastycznej rozprawy ze współczesnością, a ile poszukiwań osławionej „czystej formy”. Zdaje się, że problemy stylistyki twórczości Witkacego, poszukiwania „izmów” i filozoficznych podtekstów prowadzą tropami mylącymi, oddalają tę twórczość od rzeczywistości i… od czytelnika czy widza teatralnego.

Może zawracając z tej drogi spotkamy się w tym punkcie, gdzie nowatorstwo formalne zetknęło się z nowymi zjawiskami społecznymi, z konkretną obserwacją bytowania ludzkiego w Polsce i świecie po pierwszym światowym kataklizmie wojennym? Po tej dygresji wróćmy do przedstawienia.

Jerzy Grzegorzewski zrobił przedstawienie pełne wysmakowanych kontrastów i oryginalnych pomysłów. W prowokacyjnej, do absurdu doprowadzonej bieli scenografii i kostiumów, ujawniającej w trakcie spektaklu swoją logikę, w której dziesiątki na biało pomalowanych leżaków zapełniających ściany wnętrza i białe parasolki, białe kozetki wtapiają się jako jeden z elementów ni to farsy, ni dramatu, ni to kryminału, czy melodramatu.

W ciemnych purpurach dzieje się Nowe Wyzwolenie. Dantejskie piekło współistnieje z mieszczańskim pluszowym salonem, tak jak Szekspirowski Król Ryszard III, ignorując czas i przestrzeń, pojawia się w całej swej fizycznej osobowości i miarami swej epoki ocenia postawę Florestana Wężymordy i jego otoczenia.

W Bziku tropikalnym zabrakło trochę zestrojenia stylu gry aktorskiej. Odnosiło się wrażenie, że każdy z aktorów nieco inaczej rozumiał charakter parodii czy groteski. Jan Tesarz leciutko tylko zaznaczał dystans do granej przez siebie postaci Goldersa, Alicja Zomer wyposażyła zaś żonę Goldersa w cechy patologicznej zmysłowości i demoniczności, doprowadzając je do śmieszności, ale nie tracąc gruntu prawdopodobieństwa charakterologicznego. Andrzej Głoskowski w roli Nieznajomego poszedł najdalej w traktowaniu gry scenicznej jako zabawy dla samej siebie, czyniąc z igraszek słownych i sytuacyjnych tekstu własny wariant groteski. Sławomir Misiurewicz był znów, jako Wojciech Brzechajło, jak z normalnej komedii obyczajowej. W utworze tym ponadto wystąpili B. Miefiodow, D. Kłopocka, E. Mirowska, M. Małek, A. Herder, K. Różycki.

W Nowym Wyzwoleniu parodii Wyzwolenia Stanisława Wyspiańskiego — wyraźniej wyszedł sens ironii Witkacego, bardziej jednolicie wypadło aktorstwo, grano rzecz w lepszym tempie, teatr groteski i absurdu pokazano bardziej konsekwentnie. Wśród wyrównanego i bardzo dobrze grającego zespołu aktorskiego, wymienionego przed chwilą, zwracali uwagę Krzysztof Różycki (Florestan Wężymord), Ewa Mirowska (Zabawnisia), Alina Kulikówna (Joanna).

Kończąc te uwagi trzeba podkreślić, że warto się wybrać do Teatru 7.15, by zobaczyć przedstawienie odbiegające od zwykłych konwencji teatralnych.