Irydion spektakl

Inscenizując Irydiona Zygmunta Krasińskiego, JG zamiast z pełnego wieloznaczności dzieła wybrać jedną, sobie najbliższą interpretację, postanowił tę wielość możliwych odczytań zaakceptować. Nie opowiedział się jasno po żadnej ze stron przedstawianego konfliktu. Co więcej, wbudowaną w dramat niejasność pogłębił, mocno zaznaczając klamrę kompozycyjną. Słowa wypowiedziane w Prologu i Epilogu przez narratora-poetę świadczą o tym, że sprawa Irydiona stanowi temat jego rozważań, a więc pozostaje nierozstrzygnięta.

W tych scenicznych rozważaniach mieszają się realia. Nie wiemy, czy przedstawioną rzeczywistość mamy odnosić do momentu narodzin chrześcijaństwa w Rzymie, czy istotniejsze są w niej odwołania do powstania listopadowego, czy może tym, co interesuje i poetę, i reżysera, są rządzące światem uniwersalne mechanizmy. JG odrzucił wszystkie cechy historiozoficznego misterium, jakie można odnaleźć w Irydionie. Cała akcja rozgrywa się w planie ludzkim, nie ma miejsca na żaden pierwiastek nadprzyrodzony, nieważne, boski czy diabelski. Co więcej, w tym Irydonie nie zmieściła się postać Masynissy. Tak ważna w utworze Krasińskiego, w ujęciu JG wypadła blado i nijako.

Większość recenzentów uznała tę wieloznaczność za przejętą z dramatu Krasińskiego. Pojawiła się jednak wątpliwość, czy nie jest to błąd reżyserski. Postawiono też JG zarzut, powtarzający się regularnie w wypowiedziach o jego twórczości, że przez zbyt rozbudowaną i udziwnioną stronę formalną przedstawienia zatarł sensy zawarte w literackim pierwowzorze. W tym wypadku dziwił on jednak o tyle, że strona wizualna Irydiona była jak na JG wyjątkowo oszczędna. Akcja rozgrywała się w pustej, białej przestrzeni, w której co jakiś czas pojawiały się tylko pojedyncze, niezbędne rekwizyty. Jedyną formą scenograficzną była brama zbudowana z dwóch ustawionych na sobie drewnianych szpul, obwieszonych blaszanymi szuflami czy czerpakami, która obracała się przed Epilogiem i hałasowała.

Ten hałas wpasowywał się zresztą doskonale w skomponowaną przez Stanisława Radwana muzykę, zgodnie chwaloną przez wszystkich recenzentów, przy jednoczesnym wytknięciu złej jakości aparatury nagłaśniającej. Muzykę stanowiły przede wszystkim dźwięki: świsty, gwizdy, rezonansy, a także efekty, naśladujące odgłosy wydawane przez ludzki organizm (bicie serca), co sytuowało kompozycje Radwana w nurcie bruityzmu. On sam chętniej powoływał się na koncepcję l’objet musical Pierre’a Schaeffera. Cała sonosfera dodawała spektaklowi nowych znaczeń, a Radwan po raz pierwszy został określony jako współautor przedstawienia JG.

Mimo pewnych zastrzeżeń, Irydion został bardzo dobrze przyjęty zarówno przez krytykę, jak i publiczność. Wyrazem tego powszechnego uznania była szybka realizacja telewizyjnej wersji spektaklu, a także przyznanie JG podczas X Kaliskich Spotkań Teatralnych I nagrody za opracowanie tekstu, reżyserię, inscenizację i scenografię. / ik