Miasto liczy psie nosy spektakl

  • reżyseria
  • Jerzy Grzegorzewski
  • scenariusz
  • Jerzy Grzegorzewski
  • scenografia
  • Jerzy Grzegorzewski
  • muzyka
  • asystenci reżysera
  • Wiesława Niemyska
    Barbara Sieroslawski
    Dorota Ignatiew / PWST
  • asystent scenografa
  • Kasper Kokczyński
obsada
muzycy
  • trąbka
    • Dariusz Gniewosz
  • puzon
    • Dariusz Krajewski
  • perkusja
    • Jarosław Kopeć
  • kontrabas
    • Jerzy Kopiński
  • skrzypce
    • Rafał Szpotakowski
  • inspicjent
  • Ewa Dworecka
  • sufler
  • Olga Karoń
  • czas trwania
  • 50 min
  • zagrane spektakle
  • 28 spektakli do 1993/05/16
  • spektakle gościnne
  • 1992/06/15: Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie
  • festiwale
  • 1992/06/20–21: Bonner Kammerspiele podczas Bonner Biennale – pt. „Die Stadt zählt Hundenasen”
    1993/05/15–16: Teatr Polski we Wrocławiu podczas XXX Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych

Spektakl Miasto liczy psie nosy z wielu względów zajmuje szczególne miejsce w dorobku JG. Podobnie jak On. Drugi Powrót Odysa zlekceważony przez publiczność i krytykę, jego znaczenie zaczęto odkrywać dopiero po śmierci reżysera, z perspektywy zamkniętego dzieła artysty.

W roku 1991 JG przyjął złożoną przez dyrektora paryskiego Théâtre National de Chaillot, Jeana-Pierre’a Thibaudata propozycję napisania dramatu. Powstała w ciągu kilku miesięcy sztuka, która podobnie jak inne jego autorskie scenariusze miała charakter centonu, nie została przyjęta. Mimo to reżyser postanowił ją zrealizować, a także opublikować, co w wypadku artysty tak niechętnie odsłaniającego swój warsztat było gestem znaczącym. Tekst ukazał się w grudniu na łamach „Dialogu”, równocześnie z premierą spektaklu w Teatrze Studio.

Przedstawienie organizowało się wokół motywu włóczęgi po mieście, obcym i wrogim podczas zimowej nocy. Bohaterowie, skonstruowani z nakładających się na siebie klisz, stawali się świadkami konfliktu racji, od którego usiłowali się zdystansować i którego padali w końcu ofiarą, okaleczeni i upokorzeni. Ciąg stylizowanych na genetowską rewolucję obrazów funkcjonował jako projekcja pamięci siedzącego z boku proscenium Mężczyzny w Wieku Średnim.

Na scenariusz złożyły się fragmenty utworów Jamesa Joyce’a, Thomasa Stearnsa Eliota, Williama Shakespeare’a, a także (niewymienionych w programie) Samuela Becketta i Antona Czechowa. Tytuł zaczerpnięty został z Pod wulkanem Malcolma Lowry’ego. Jednocześnie dominująca w przedstawieniu forma scenograficzna (autocytat z Dziadów: Improwizacji z roku 1987), która nasuwała skojarzenia z fasadą Pałacu Kultury i Nauki, a także rekwizyty: milicyjne pałki, tarcze ZOMO, koksownik, odsyłały wprost do rzeczywistości Warszawy początku lat osiemdziesiątych.

Zbieżność premiery z rocznicą wprowadzenia stanu wojennego, pomimo wyraźnych zastrzeżeń reżysera, narzuciła dość jednoznaczny odbiór. W finałowym monologu o konieczności utrzymania społecznego ładu dopatrywano sie przede wszystkim trawestacji przemówień Wojciecha Jaruzelskiego. Niewiele osób zwracało uwagę, że jest to cytat z Mordu w katedrze, nie tylko dramatu Eliota, lecz także przedstawienia Jerzego Jarockiego z roku 1982, z którego legendą Miasto liczy psie nosy wchodziło w dialog. Wygłaszając kwestie Eliotowskich rycerzy, Zbigniew Zamachowski przechodził po oparciach foteli pomiędzy głowami publiczności, co stanowiło jedyny w teatrze JG przypadek ingerencji w prywatność widza.

Radykalny formalnie spektakl, który podejmował wątki z historii najnowszej z perspektywy nie zbiorowego doświadczenia, a indywidualnej pamięci, budził dezorientację i sprzeciw. Zarówno niechętna, jak i przychylna JG krytyka uznała Miasto liczy psie nosy za niepotrzebną i chybioną próbę teatru politycznego. Podobnie uważali nawet najbliżsi współpracownicy reżysera. Odmiennego zdania był Heiner Müller. Zachwycony przedstawieniem, zaprosił je do Bonn na Biennale 1992, gdzie spotkało się z entuzjastycznym przyjęciem międzynarodowej widowni. / mm