„Mizantrop” w Studiu rewelacją sezonu! artykuł

Informacje o tekście źródłowym

  • autor
  • miejsce publikacji
  • „Przekrój” nr 2
  • data publikacji
  • 1996/01/14

„Mizantrop” w Studiu rewelacją sezonu!

Minęło blisko trzydzieści lat od dnia, w którym Zygmunt Hübner wystawił w krakowskim Starym Teatrze Mizantropa w nowym przekładzie prozą, dokonanym przez Jana Kotta. Doskonale pamiętam to przedstawienie — po części dla znakomitej inscenizacji i obsady (sam Hübner grał Alcesta), ale przede wszystkim dla przekładu właśnie. To był wówczas szok: zrezygnowano przecież z tłumaczenia Boya uważanego dotychczas za niezrównanego w tej sztuce. I zrezygnowano z Molierowskiego wiersza na rzecz prozy… „Przekłady starzeją się szybko, szczególnie szybko starzeją się przekłady komedii — usprawiedliwiał się Kott — Już po ćwierćwieczu na ogół trudne są do grania. Jeszcze bardziej złożona jest sprawa przekładów poetyckich. Przekład wierszem ma za sobą wielką tradycję w Rosji, w Niemczech i w Polsce; w Anglii i we Francji regułą są przekłady prozą. Zwłaszcza dla teatru. Przekłady francuskie najczęściej określane są słowem adaptacja, a granice tych przystosowań do innej materii językowej i współczesnej wrażliwości są zmienne, nieraz sięgają bardzo daleko…”.

Przekład Kotta sięgnął na tyle daleko, że nabrał jednoznacznej w swym czasie wymowy politycznej. Wyraźnie odczuwano, że Alcest to dysydent walczący o wolność myśli i słowa, otoczony przez politruków z KC, urzędasów z ministerstwa i lizusów starających się przypodobać władzy. Aluzja była tak przejrzysta jakby Mizantropa napisano współcześnie — o nas i naszych nieszczęśliwych czasach. A tymczasem to przecież nadal był Molier, niemal słowo w słowo…

Ten świetny przekład odłożono później na jakąś odległą półkę; w warszawskim STS-ie Andrzej Żarnecki sięgnął (trochę bez sensu) po XIX-wieczne tłumaczenie Franciszka Kowalskiego, w Teatrze Dramatycznym Witold Zatorski powrócił, do Boya i dopiero teraz, w Teatrze Studio, Ewa Bułhak przypomniała tekst Kotta, dając zresztą najlepsza, jak dotychczas, przedstawienie warszawskiego sezonu. Do współczesnego przekładu dodała współczesną scenografię i współczesne kostiumy: znaleźliśmy się w salonach nowobogackiej, snobistycznej warszawki, w której Alcest — tym razem stojący poza wszelkimi układami i koteriami — naraża się wszystkim odrębnością sądów i niechęcią do tego pustego, bezmyślnego światka.

Na jedno tylko wydaje się ślepy: na postępowanie przewrotnej, uwodzicielskiej i pięknej Celimeny, z upodobaniem manipulującej gronem swych adoratorów. I nawet gdy złośliwa przyjaciółka ujawni jej intrygi i kłamstwa, Celimena nie speszy się — wie, że jej środowisko szybko wszystko przebaczy i że nie ma powodu, by kryć się z Alcestem po jakichś odludziach…

Rewelacyjny spektakl Ewa Bułhak wyreżyserowała w małej salce malarni Studia, a świetne aktorstwo prezentują: Wojciech Malajkat (Alcest), Włodzimierz Press (Oront), Anna Chodakowska (Arsena) i Joanna Trzepiecińska (Celimena). W drobnym, dopisanym, ale jakże śmiesznym epizodziku błysnął wielką siłą komiczną Zbigniew Zamachowski. Duże brawa dla wszystkich!