Nieposkromione ambicje artykuł
Informacje o tekście źródłowym
Nieposkromione ambicje
Od dawna wiadomo, że Jerzy Grzegorzewski nie wystawia klasyki po bożemu, żeby przywołać jego Dziady, Wesele, Wyzwolenie. Odczytuje znane dramaty bardzo osobiście. Skupia się na motywach, które wydają mu się najważniejsze, tu i teraz. Dzieli się z nami swymi obrazoburczymi przemyśleniami, polemizuje z tradycją. Tak też postąpił z Nocą listopadową Stanisława Wyspiańskiego. Z dawna oczekiwana premiera była oficjalnym otwarciem odbudowanej po pożarze Sceny Dramatu Teatru Narodowego.
Ta Noc listopadowa została zagrana jako teatr w teatrze. Znawcy długo będą się spierać o interpretację. Grzegorzewski odsłania przede wszystkim własne ja bohaterów, ich nieposkromione ambicje. Występuje cały zespół — istny gwiazdozbiór z kilku renomowanych teatrów.
Przedstawienie ma wielką urodę plastyczną. Grzegorzewski, sam malarz, spierał się twórczo ze scenografem Andrzejem Kreutz Majewskim o każdy szczegół, nim doszło do konsensu między indywidualistami. Jednym z widomych dowodów jest koń bez łba — z woli reżysera. Zobaczyliśmy też imponujące możliwości techniczne odbudowanej sceny — szybkie zmiany scenografii, grę na wielu planach i poziomach. Można wzbić się w niebo i zejść do piekła.