„Tu stoję gdzie zadałam cios!” artykuł
Informacje o tekście źródłowym
„Tu stoję gdzie zadałam cios!”
Jaką rzadkością jest w literaturze dramatycznej prawdziwa tragedia! Jaką rzadkością jest w teatrze aktor o prawdziwie tragicznej skali! Ileż razy aplikowano ze sceny zwietrzałe tragedie, które zamiast „oczyszczać” po prostu nudziły. Ileż razy gest tragiczny zmieniał się w pusty, napuszony patos? Jak możliwa jest jeszcze tragedia? — pytali modni autorzy. I, jak Friedrich Dürrenmatt, zabierali się do pisania „tragicznych komedii”. A zatem tragedia jest już niemożliwa? Nie potrafimy jej napisać i nie potrafimy jej odebrać. Może więc i wielkie tragedie antyku znalazły się poza zasięgiem naszej akustyki? Przestaliśmy je „słyszeć” i nie potrafimy ich zagrać. Takie mniemanie rozpowszechnia się coraz bardziej, znajdując wciąż nowe argumenty. Ich napór odczuwa na sobie każdy, kto dzisiaj podejmuje ryzyko wznowienia tragedii greckiej. W takiej polemicznej sytuacji znalazł się właśnie Kazimierz Dejmek, który w świetnie skomponowanym wieczorze teatralnym rewiduje potoczne opinie o tragedii.
Tę intencję należy chyba przypisać tryptykowi, który w dwu pierwszych częściach opowiada kronikę rodzinną Tantalidów; zamordowanie Agamemnona (Szalawski) przez Klitajmestrę (Eichlerówna) w relacji Aischylosa i dalszy ciąg tegoż mitu w relacji Eurypidesowej: wendettę rodzinną, której przez zabicie Klitajmestry (Niczewska) i jej kochanka Aigista dokonują dzieci Agamemnona: Elektra (Barszczewska) i Orestes (Milecki). Część trzecia tryptyku konfrontację dwu koncepcji tragizmu pokazuje z perspektywy satyryczno-komediowej jako walkę pośmiertną między Aischylosem i Eurypidesem.
W szopce politycznej Arystofanesa zwycięża Aischylos; zwycięża on także Eurypidesa w inscenizacji Dejmka i zwycięża go w naszym dzisiejszym odczuciu. Arystoteles pisał, że głównym zadaniem dramatu jest naśladowanie. Miał oczywiście na myśli naśladowanie sytuacji tragicznej, a nie psychologicznego stanu bohaterów. To naśladowanie było możliwe przez wprowadzenie odpowiednich środków dramatycznych (akcja) nie zaś mimicznych. Otóż z czasem takie rozumienie dramatu ulega przemianie; pisarze zaczynają przedstawiać najpierw człowieka a później działanie jako funkcję pewnych jego cech. Jest to zapewne związane z odkryciem „osobowości” u schyłku średniowiecza i we wczesnym renesansie. Działania zaczyna się wyprowadzać z charakterów, a nie charaktery z działań.
Przesunięcie akcentów można obserwować wszakże w zaczątku w dramacie greckim. U Aischylosa elementem pierwotnym jest sytuacja i wynikająca z niej konieczność działania. Klitajmestra nie jest ani „jadowitą żmiją”, ani „dwunożną lwicą” (jak ją nazywa Kasandra) lecz narzędziem demona zemsty („Nie królowa przed tobą stanęła — to on, / to ów demon, co zbrodnią napełnia ten dom, / tego trupa wziął żony oblicze…”) I tak właśnie gra Klitajmestrę Eichlerówna. Wielka rola w wielkiej tragedii. Postać zbudowana w jednej tonacji, poza wszelkim przeżywaniem. W tonacji, którą nazwałbym triumfalną (lecz nie patetyczną!). Paradoksalna interpretacja, „wielkiej zbrodniarki”, jak ją rozumiała romantyczna tradycja. Ale paradoksalna tylko pozornie. Eichlerówna wyprowadza swoją koncepcję z tekstu, z dwu jego zdań: „Wszystko jest radością, co wyzwala z męki!…” i: „Otom zwycięska! Tu stoję, gdzie zadałam cios!” Te zdania są kluczem i do owej zwycięskiej, triumfalnej tonacji nadrzędnej i do jej tragicznego podtekstu, który zaznacza, że czyn spełniony w imię konieczności jest zarazem czynem osobistym, własnym. Eichlerówna, tak jak Aischylos, nie wyprowadziła postaci z charakteru, lecz z działania, pozostała do końca w masce, nie pozwoliła elementom mimicznym („mimus”) zapanować nad elementami dramatycznymi. Miała — s i ł ę tragiczki.
Jakże płaski wydaje się Eurypides przy Aischylosie. Elektra w porównaniu z Agamemnonem brzmi jak antyczny kryminał. Następuje zmniejszenie skali tragicznej do wymiarów „w y p a d k u”. Matkobójca Orestes trzeźwo mówi nad zwłokami Egista: „Teraz tego usunąć potrzeba, aby matka przedwcześnie nie spostrzegła ciała”. Zdanie nie do pomyślenia u Aischylosa! Wielką tyradę zastępuje dialog zbudowany na błyskawicznej ripoście. Elektra jest zdeklasowaną ziemianką, a nie tragiczną córą królewską; Klitajmestra niewierną żoną, a nie medium rodzinnej wendetty. Orestes jest zabójcą bez przekonania, bojaźliwym, zrezygnowanym. „Niech się stanie, czego bóg wymaga! / Nie chlubna, lecz haniebna będzie to przewaga”. Eurypides, wprowadzając uzasadnienia psychologiczne osłabił tragedię, przesunął akcent na (szeroko rozumiane) elementy mimiczne. Uwidoczniło się to jaskrawie w aktorstwie Barszczewskiej, która pozbawiona jest zupełnie siły tragicznej. Barszczewska gra antyk poprzez romantykę; zbyt ekspresyjna mimika niweczy maskę; zbyt wibrujący głos rozdrabnia frazę; zbyt wrażliwa gestyka przenosi postać ze sfery tragicznej w charakterystyczność.
Otrzymaliśmy pouczającą konfrontację dwu pierwotnych wersji tragizmu, w których zawarta jest już alternatywa późniejszego rozwoju dramatu europejskiego. Dzięki Eichlerównie mogliśmy przez chwilę obcować z autentycznym tragizmem, do którego dotrzeć można tylko przez wczucie się w rzekomą boskość mitycznych królów drugiego tysiąclecia, tak jak ją zachowała niejasna i naiwna pamięć ludzkości.