Miasto liczy psie nosy spektakl
- Mężczyzna w Średnim Wieku
- Papa Hemingway Lear
- Sir James Gloucester Joyce
- Szalony Tomek
- Kordelia
- Rycerz I / Kardynał I
- Rycerz II / Żołnierz IV
- Rycerz III / Żołnierz I
- Rycerz IV / Żołnierz II
- Kardynał II
- Kardynał III
- Kardynał IV
- Kardynał V
- Żołnierz III
- Żołnierz V
- Siostra I
- Siostra II
- Siostra III
- Córka I
- Córka II
- Córka III
- trąbka
- Dariusz Gniewosz
- puzon
- Dariusz Krajewski
- perkusja
- Jarosław Kopeć
- kontrabas
- Jerzy Kopiński
- skrzypce
- Rafał Szpotakowski
Spektakl Miasto liczy psie nosy z wielu względów zajmuje szczególne miejsce w dorobku JG. Podobnie jak On. Drugi Powrót Odysa zlekceważony przez publiczność i krytykę, jego znaczenie zaczęto odkrywać dopiero po śmierci reżysera, z perspektywy zamkniętego dzieła artysty.
W roku 1991 JG przyjął złożoną przez dyrektora paryskiego Théâtre National de Chaillot, Jeana-Pierre’a Thibaudata propozycję napisania dramatu. Powstała w ciągu kilku miesięcy sztuka, która podobnie jak inne jego autorskie scenariusze miała charakter centonu, nie została przyjęta. Mimo to reżyser postanowił ją zrealizować, a także opublikować, co w wypadku artysty tak niechętnie odsłaniającego swój warsztat było gestem znaczącym. Tekst ukazał się w grudniu na łamach „Dialogu”, równocześnie z premierą spektaklu w Teatrze Studio.
Przedstawienie organizowało się wokół motywu włóczęgi po mieście, obcym i wrogim podczas zimowej nocy. Bohaterowie, skonstruowani z nakładających się na siebie klisz, stawali się świadkami konfliktu racji, od którego usiłowali się zdystansować i którego padali w końcu ofiarą, okaleczeni i upokorzeni. Ciąg stylizowanych na genetowską rewolucję obrazów funkcjonował jako projekcja pamięci siedzącego z boku proscenium Mężczyzny w Wieku Średnim.
Na scenariusz złożyły się fragmenty utworów Jamesa Joyce’a, Thomasa Stearnsa Eliota, Williama Shakespeare’a, a także (niewymienionych w programie) Samuela Becketta i Antona Czechowa. Tytuł zaczerpnięty został z Pod wulkanem Malcolma Lowry’ego. Jednocześnie dominująca w przedstawieniu forma scenograficzna (autocytat z Dziadów: Improwizacji z roku 1987), która nasuwała skojarzenia z fasadą Pałacu Kultury i Nauki, a także rekwizyty: milicyjne pałki, tarcze ZOMO, koksownik, odsyłały wprost do rzeczywistości Warszawy początku lat osiemdziesiątych.
Zbieżność premiery z rocznicą wprowadzenia stanu wojennego, pomimo wyraźnych zastrzeżeń reżysera, narzuciła dość jednoznaczny odbiór. W finałowym monologu o konieczności utrzymania społecznego ładu dopatrywano sie przede wszystkim trawestacji przemówień Wojciecha Jaruzelskiego. Niewiele osób zwracało uwagę, że jest to cytat z Mordu w katedrze, nie tylko dramatu Eliota, lecz także przedstawienia Jerzego Jarockiego z roku 1982, z którego legendą Miasto liczy psie nosy wchodziło w dialog. Wygłaszając kwestie Eliotowskich rycerzy, Zbigniew Zamachowski przechodził po oparciach foteli pomiędzy głowami publiczności, co stanowiło jedyny w teatrze JG przypadek ingerencji w prywatność widza.
Radykalny formalnie spektakl, który podejmował wątki z historii najnowszej z perspektywy nie zbiorowego doświadczenia, a indywidualnej pamięci, budził dezorientację i sprzeciw. Zarówno niechętna, jak i przychylna JG krytyka uznała Miasto liczy psie nosy za niepotrzebną i chybioną próbę teatru politycznego. Podobnie uważali nawet najbliżsi współpracownicy reżysera. Odmiennego zdania był Heiner Müller. Zachwycony przedstawieniem, zaprosił je do Bonn na Biennale 1992, gdzie spotkało się z entuzjastycznym przyjęciem międzynarodowej widowni. / mm